Cudowny, ostatni wakacyjny dzień, jutro już
nie będzie tak cudownie. Pierwszy dzień szkoły przyniesie nowych znajomych,
nauczycieli i nowe przygody. Wracając do dzisiaj, do wakacji. Dzień miałam
zaplanowany, jak zresztą każdy poprzedni. Mianowicie wraz ze swoimi
przyjaciółkami Megan i Julią, wybierałyśmy się do galerii handlowej. Każdej z
nas udało się w wakacje zarobić jakąś gotówkę, którą teraz miałyśmy ogromną
ochotę wydać. Oczywiście rzecz jasna na nowe ciuchy.
Gdy moje przyjaciółki przyszły po mnie, ja oczywiście dopiero robiłam sobie makijaż, wiec dziewczyny musiały spędzić trochę czasu z moją jakże troskliwą mamą.
- No nareszcie Merry, ile można czekać?- prawie wykrzyczała te słowa na mój widok ciemnowłosa Megan.
- Przepraszam dziewczyny, ale wiecie, że nigdy nie potrafię wyrobić się na czas- odpowiedziałam, z przepraszającą miną na twarzy.
Po kilkuminutowej rozmowie z moją mamą, udało się nam wreszcie znaleźć na zewnątrz. Pogoda na dworze była idealna. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a od czasu do czasu poczuć można było przyjemny, ciepły wiaterek.
W sklepach, aż roiło się od ludzi. Gdzie się nie spojrzało, tam tłumy klientów przeglądały wieszaki, albo wpatrywały się w sklepowe wystawy. Jednak nic nie było w stanie popsuć nam humorów i zakupów, bynajmniej dziś.
Około godziny trzeciej po południu, niesamowicie zmęczone, ale zadowolone i obkupione, opuściłyśmy centrum handlowe. W drodze do domu, zatrzymałyśmy się jeszcze w pobliskiej kawiarni na nasze ulubione ciastka z budyniem i owocami.
- Możecie uwierzyć w to, że już jutro będziemy licealistkami- zaczęłam temat, po tym jak złożyłyśmy zamówienia.
- No coś ty, do mnie to pewnie dotrze za kilka dni- odpowiedziała Julia, po czym włożyła sobie do buzi kawałek ciastka, które właśnie przyniosła nam kelnerka.
- Liceum, jak liceum, ja bardziej nie mogę pogodzić się z tym, że każda z nas wybiera się do innej szkoły- dodała Megan.
- Co prawda, to prawda. Nie wiem jak przeżyje tę rozłąkę po tylu latach- skomentowałam.
Do końca dnia byłam wesoła jak nigdy wcześniej. Do mojego jakże pozytywnego nastroju na pewno przyczyniły się jak najbardziej udane zakupy z dziewczynami. Po kolacji poszłam po raz setny sprawdzić na którą jutro mam lekcje, a następnie poszłam spać, mimo, że była dopiero godzina dziesiąta po południu.
Gdy moje przyjaciółki przyszły po mnie, ja oczywiście dopiero robiłam sobie makijaż, wiec dziewczyny musiały spędzić trochę czasu z moją jakże troskliwą mamą.
- No nareszcie Merry, ile można czekać?- prawie wykrzyczała te słowa na mój widok ciemnowłosa Megan.
- Przepraszam dziewczyny, ale wiecie, że nigdy nie potrafię wyrobić się na czas- odpowiedziałam, z przepraszającą miną na twarzy.
Po kilkuminutowej rozmowie z moją mamą, udało się nam wreszcie znaleźć na zewnątrz. Pogoda na dworze była idealna. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a od czasu do czasu poczuć można było przyjemny, ciepły wiaterek.
W sklepach, aż roiło się od ludzi. Gdzie się nie spojrzało, tam tłumy klientów przeglądały wieszaki, albo wpatrywały się w sklepowe wystawy. Jednak nic nie było w stanie popsuć nam humorów i zakupów, bynajmniej dziś.
Około godziny trzeciej po południu, niesamowicie zmęczone, ale zadowolone i obkupione, opuściłyśmy centrum handlowe. W drodze do domu, zatrzymałyśmy się jeszcze w pobliskiej kawiarni na nasze ulubione ciastka z budyniem i owocami.
- Możecie uwierzyć w to, że już jutro będziemy licealistkami- zaczęłam temat, po tym jak złożyłyśmy zamówienia.
- No coś ty, do mnie to pewnie dotrze za kilka dni- odpowiedziała Julia, po czym włożyła sobie do buzi kawałek ciastka, które właśnie przyniosła nam kelnerka.
- Liceum, jak liceum, ja bardziej nie mogę pogodzić się z tym, że każda z nas wybiera się do innej szkoły- dodała Megan.
- Co prawda, to prawda. Nie wiem jak przeżyje tę rozłąkę po tylu latach- skomentowałam.
Do końca dnia byłam wesoła jak nigdy wcześniej. Do mojego jakże pozytywnego nastroju na pewno przyczyniły się jak najbardziej udane zakupy z dziewczynami. Po kolacji poszłam po raz setny sprawdzić na którą jutro mam lekcje, a następnie poszłam spać, mimo, że była dopiero godzina dziesiąta po południu.
Dzień od samego ranka zapowiadał się niezbyt
ciekawie. Na dworze ciemne chmury przysłaniały słońce, a krople deszczu
rozbijały się o puste ulice i chodniki. Do tego nigdzie nie mogłam znaleźć
swojej czarnej, galowej spódnicy. A gdy wreszcie wyciągnęłam ją z dna szafy,
okazało się, że jest ona cała w małych białych plamkach. Musiałam niestety zmienić
zaplanowany strój, na jakiś inny, a żeby tego jeszcze było mało, nigdzie nie
mogłam znaleźć swojego telefonu. Z minuty, na minutę robiłam się coraz bardziej
zła.
Kiedy w końcu udało mi się wyjść z domu, w drodze na przystanek jakiś debilny kierowca wjechał w kałużę, chlapiąc mnie przy tym od pasa, po same buty. Miałam wielką ochotę się rozpłakać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
Godzinę później wkładałam już rzeczy do szkolnej szafki, gdy nagle jakiś chłopak we mnie wbiegł. Oczywiście wystarczyło kilka sekund, żebym znalazła się na ziemi, przywalona książkami i zeszytami. Spojrzałam na chłopaka, który prawie płakał ze śmiechu. Patrząc tak na jego słodką twarzyczkę, miałam ogromną ochotę mu przywalić, którymś z moich podręczników.
- Nie wiem co cię tak śmieszy- warknęłam, surowym tonem.
- Nic ci się nie stało? Wszystko okay?- spytała mulat z chamskim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie no jasne, że jest okay, ja wprost uwielbiam leżeć na ziemi przywalona książkami, pierwszego dnia w nowej szkole.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- O tak! Zejdź mi z oczu!- powiedziałam oburzona.
Gdy tylko chłopak sobie poszedł, powoli wstałam z ziemi i zaczęłam zbierać rozsypane po całym korytarzy rzeczy. Chwilę później zadzwonił dzwonek na lekcje.
- No super, gdzie ja teraz znajdę salę?- szepnęłam pod nosem.
Całe szczęście znajdowałam się blisko sekretariatu, do którego zresztą się udałam. Sekretarka dokładnie objaśniła mi, gdzie znajduje się poszukiwana przeze mnie sala. Następnie już bez najmniejszego problemu znalazłam salę 302.
Kiedy w końcu udało mi się wyjść z domu, w drodze na przystanek jakiś debilny kierowca wjechał w kałużę, chlapiąc mnie przy tym od pasa, po same buty. Miałam wielką ochotę się rozpłakać, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
Godzinę później wkładałam już rzeczy do szkolnej szafki, gdy nagle jakiś chłopak we mnie wbiegł. Oczywiście wystarczyło kilka sekund, żebym znalazła się na ziemi, przywalona książkami i zeszytami. Spojrzałam na chłopaka, który prawie płakał ze śmiechu. Patrząc tak na jego słodką twarzyczkę, miałam ogromną ochotę mu przywalić, którymś z moich podręczników.
- Nie wiem co cię tak śmieszy- warknęłam, surowym tonem.
- Nic ci się nie stało? Wszystko okay?- spytała mulat z chamskim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie no jasne, że jest okay, ja wprost uwielbiam leżeć na ziemi przywalona książkami, pierwszego dnia w nowej szkole.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- O tak! Zejdź mi z oczu!- powiedziałam oburzona.
Gdy tylko chłopak sobie poszedł, powoli wstałam z ziemi i zaczęłam zbierać rozsypane po całym korytarzy rzeczy. Chwilę później zadzwonił dzwonek na lekcje.
- No super, gdzie ja teraz znajdę salę?- szepnęłam pod nosem.
Całe szczęście znajdowałam się blisko sekretariatu, do którego zresztą się udałam. Sekretarka dokładnie objaśniła mi, gdzie znajduje się poszukiwana przeze mnie sala. Następnie już bez najmniejszego problemu znalazłam salę 302.
________________________________________________________________________________
Na razie tyle. Tak wiem, że nudne, ale podobno początki zawsze są nudne. Jutro wstawię dalszą część.
Mam ogromną prośbę, jeśli to przeczytałaś/łeś zostaw jakiś komentarz, to dla mnie bardzo ważne. <3
Mam ogromną prośbę, jeśli to przeczytałaś/łeś zostaw jakiś komentarz, to dla mnie bardzo ważne. <3
Super! :)
OdpowiedzUsuńmega :P
OdpowiedzUsuńi zapraszam do siebie