- Chyba tak- odpowiedziałam tak cicho, że ledwo sama siebie
słyszałam.
Po rozłączeniu się, stałam przez kilka minut w bezruchu, a przed oczami miałam to co może zdarzyć się za chwilę, natomiast moje serce waliło tak jak nigdy dotąd. Gdy doszło już do mnie, co się dzieje i że dzieje się to naprawdę pobiegłam do swojego pokoju, chwyciłam większą torbę i zaczęłam do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Później zbiegłam z powrotem do salonu, a następnie wyszłam wolno przed dom. Gdy ujrzałam czarnego vana na podjeździe całe moje ciało zesztywniało. Wtem ponownie zadzwonił mój telefon. Niepewnie wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i odebrałam.
- Dobrze mała, teraz podejdź do auta, na które się tak cały czas gapisz- głos tego faceta był przerażający, zacisnęłam z całych sił pięści i ruszyłam w stronę samochodu.
Miałam już łzy w oczach, gdy tylnia szyba się uchyliła. Robiło mi się słabo, modliłam się o to, żeby tylko nie zemdleć.
-Cześć mała- powiedział jeden z mężczyzn siedzących z tyłu. Byłam tak przestraszona, że początkowo nie przyjrzałam się owym kolesiom.
- Wy skończeni idioci. Nienawidzę was. To miało być śmieszne?- krzyknęłam na tyle głośno, żeby sąsiedzi z naprzeciwka wyjrzeli na ulicę, co się tam dzieje.
Byli to oczywiście moi nowi koledzy. Słynne gwiazdki, które chyba sobie myślą, że mogą sobie robić z innych ludzi dobrą bekę. Cała ich piątka śmiała się w najlepsze, a ja zła usiadłam na krawężniku, ukrywając twarz w drżących dłoniach. Po chwili niekontrolowani z moich oczu popłynęły łzy. Kiedy odkryłam twarz, dostrzegłam siedzących po moich bokach chłopaków, którzy mi się przyglądali.
- Oj nie znasz się na żartach- skomentował Harry, po czym od razu został szturchnięty przez Liama.
- Ja w tym nie widzę nic śmiesznego. Mojego tatę kilka lat temu porwali w podobny sposób, a później zabili, bo nie miałyśmy z mamą, wystarczającej sumy pieniędzy na okup- wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. W tym momencie najbardziej wkurzało mnie to, że każdy przechodzień zatrzymywał się przy nas, żeby zrobić zdjęcie chłopakom.
- Przepraszam, muszę iść, wkurzają mnie ci wszyscy ludzie- podniosłam się z chodnika, a gdy chciałam już odejść poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Był to Zayn.
- Poczekaj, przecież możemy gdzieś pojechać z dala od wszystkich fanów- zaproponował, sztucznie się uśmiechając.
- Nie dzięki, ale nie mam ochoty spędzać z wami dzisiaj czasu- nie słuchając przeprosin, oddaliłam się od nich wprost do domu.
- Merry, co się stało?- spytała mama, gdy zobaczyła moją napuchniętą i rozmazaną od tuszu twarz.
- Nic mamo- nie miałam ochoty tłumaczyć jej tego wszystkiego.
- Zerwałaś z chłopakiem?- wierciła mi dziurę w brzuchu.
- Nie, nie mam chłopaka, a tym bardziej nie chcę mieć w najbliższym czasie- odpowiedziałam, lekko naburmuszonym głosem.
Poszłam do pokoju, zmyłam rozmazany makijaż i wyjęłam z torby, wcześniej spakowane rzeczy. Położyłam się na łóżku i wyjęłam telefon, który od jakiegoś czasu sygnalizował, że mam nieodebrane wiadomości. Domyślałam się od kogo mogą one być, a informacja na ekraniku tylko to potwierdziła. Poprawiłam sobie poduszkę i zabrałam się za odczytywanie wiadomości.
Po rozłączeniu się, stałam przez kilka minut w bezruchu, a przed oczami miałam to co może zdarzyć się za chwilę, natomiast moje serce waliło tak jak nigdy dotąd. Gdy doszło już do mnie, co się dzieje i że dzieje się to naprawdę pobiegłam do swojego pokoju, chwyciłam większą torbę i zaczęłam do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Później zbiegłam z powrotem do salonu, a następnie wyszłam wolno przed dom. Gdy ujrzałam czarnego vana na podjeździe całe moje ciało zesztywniało. Wtem ponownie zadzwonił mój telefon. Niepewnie wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i odebrałam.
- Dobrze mała, teraz podejdź do auta, na które się tak cały czas gapisz- głos tego faceta był przerażający, zacisnęłam z całych sił pięści i ruszyłam w stronę samochodu.
Miałam już łzy w oczach, gdy tylnia szyba się uchyliła. Robiło mi się słabo, modliłam się o to, żeby tylko nie zemdleć.
-Cześć mała- powiedział jeden z mężczyzn siedzących z tyłu. Byłam tak przestraszona, że początkowo nie przyjrzałam się owym kolesiom.
- Wy skończeni idioci. Nienawidzę was. To miało być śmieszne?- krzyknęłam na tyle głośno, żeby sąsiedzi z naprzeciwka wyjrzeli na ulicę, co się tam dzieje.
Byli to oczywiście moi nowi koledzy. Słynne gwiazdki, które chyba sobie myślą, że mogą sobie robić z innych ludzi dobrą bekę. Cała ich piątka śmiała się w najlepsze, a ja zła usiadłam na krawężniku, ukrywając twarz w drżących dłoniach. Po chwili niekontrolowani z moich oczu popłynęły łzy. Kiedy odkryłam twarz, dostrzegłam siedzących po moich bokach chłopaków, którzy mi się przyglądali.
- Oj nie znasz się na żartach- skomentował Harry, po czym od razu został szturchnięty przez Liama.
- Ja w tym nie widzę nic śmiesznego. Mojego tatę kilka lat temu porwali w podobny sposób, a później zabili, bo nie miałyśmy z mamą, wystarczającej sumy pieniędzy na okup- wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. W tym momencie najbardziej wkurzało mnie to, że każdy przechodzień zatrzymywał się przy nas, żeby zrobić zdjęcie chłopakom.
- Przepraszam, muszę iść, wkurzają mnie ci wszyscy ludzie- podniosłam się z chodnika, a gdy chciałam już odejść poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Był to Zayn.
- Poczekaj, przecież możemy gdzieś pojechać z dala od wszystkich fanów- zaproponował, sztucznie się uśmiechając.
- Nie dzięki, ale nie mam ochoty spędzać z wami dzisiaj czasu- nie słuchając przeprosin, oddaliłam się od nich wprost do domu.
- Merry, co się stało?- spytała mama, gdy zobaczyła moją napuchniętą i rozmazaną od tuszu twarz.
- Nic mamo- nie miałam ochoty tłumaczyć jej tego wszystkiego.
- Zerwałaś z chłopakiem?- wierciła mi dziurę w brzuchu.
- Nie, nie mam chłopaka, a tym bardziej nie chcę mieć w najbliższym czasie- odpowiedziałam, lekko naburmuszonym głosem.
Poszłam do pokoju, zmyłam rozmazany makijaż i wyjęłam z torby, wcześniej spakowane rzeczy. Położyłam się na łóżku i wyjęłam telefon, który od jakiegoś czasu sygnalizował, że mam nieodebrane wiadomości. Domyślałam się od kogo mogą one być, a informacja na ekraniku tylko to potwierdziła. Poprawiłam sobie poduszkę i zabrałam się za odczytywanie wiadomości.
WIADOMOŚCI:
I od Nialla:
„ Przepraszamy, nie wiedzieliśmy o tej tragedii, trzymaj się. Niall”
II od Zayna:
„ Mała, wszystko będzie dobrze, przykro nam i żałujemy tego. Zayn”
III od Liama:
„ Przepraszam za chłopaków, oni zawsze mają głupie pomysły, a ja jestem naiwny i się na to wszystko zgadzam, zamiast ich powstrzymać. Liam”
IV od Harrego:
„ Przepraszam za to co powiedziałem, do zobaczenia jutro w szkole. Harry”
V od Louisa:
„ To był mój pomysł, teraz tego żałuję, muszę ci to jakoś wynagrodzić, muszę ci to jakoś wynagrodzić, jutro po szkole zabieram cię do kina i nie przyjmuję odmowy. PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKO. Lou”
VI od Megan:
„ Hej kochana, co tam u Ciebie? Idziemy jutro na jakieś ciastko?”
W związku, że na chłopaków wciąż jestem zła, odpisałam tylko Megan, że niestety mam już plany na jutro. Mianowicie tak chciałam iść z Lou do tego kina, aby się na nim odegrać, w pewien sposób.
I od Nialla:
„ Przepraszamy, nie wiedzieliśmy o tej tragedii, trzymaj się. Niall”
II od Zayna:
„ Mała, wszystko będzie dobrze, przykro nam i żałujemy tego. Zayn”
III od Liama:
„ Przepraszam za chłopaków, oni zawsze mają głupie pomysły, a ja jestem naiwny i się na to wszystko zgadzam, zamiast ich powstrzymać. Liam”
IV od Harrego:
„ Przepraszam za to co powiedziałem, do zobaczenia jutro w szkole. Harry”
V od Louisa:
„ To był mój pomysł, teraz tego żałuję, muszę ci to jakoś wynagrodzić, muszę ci to jakoś wynagrodzić, jutro po szkole zabieram cię do kina i nie przyjmuję odmowy. PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKO. Lou”
VI od Megan:
„ Hej kochana, co tam u Ciebie? Idziemy jutro na jakieś ciastko?”
W związku, że na chłopaków wciąż jestem zła, odpisałam tylko Megan, że niestety mam już plany na jutro. Mianowicie tak chciałam iść z Lou do tego kina, aby się na nim odegrać, w pewien sposób.
Nastepnego dnia w
szkole nie zamieniłam prawie, zadnego słowa z chłopakami, nie licząc krótkiego
„tak”, które było odpowiedzią na pytanie Louisa, czy idę z nim dziś do kina. Gdy
to usłyszał na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Na angielskim, przez
całą lekcję czułam na sobie wzrok Harrego, który przez 45 minut nie powiedział
zupełnie nic, co w jego przypadku było czymś nowym.
Po lekcjach Louis stał już przed budynkiem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy może go nie olać i po prostu wyjść ze szkoły tylnim wyjściem i zwiać na przystanek. Skoro powiedziałam już, że pójdę to muszę dotrzymać słowa nawet jeśli tam strasznie mi się nie chce.
- Hej, to na przeprosiny- chłopak wyjął zza siebie czerwoną różę, którą mi wręczył.
- Dzięki- odpowiedziałam.
Louis prowadził mnie na parking, gdzie zaparkowane było jego auto.
- Ja idę piechotą- powiedziałam, gdy chłopak otworzył przede mną drzwi samochodu.
-Czemu?
- Bo chcę mieć pewność, że wylądujemy w kinie, a nie, nie wiadomo gdzie- powiedziałam pewnym siebie głosem.
- Nie ufasz mi?- Lou spojrzał na mnie, robiąc przy tym słodkie oczka.
- Po wczorajszym. Nie- odwzajemniłam spojrzenie.
- No skore chcesz iść 2 godziny do kina no to, czemu nie. Chodźmy.
- Ok., czyli nie chce ci się iść piechotą tak daleko.
- No coś ty moje nogi tego nie wytrzymają- odparł, uśmiechając się przy tym.
- No dobra!- Lou otworzył ponownie przede mną drzwi, z miną małego chłopca, który namówił mamę na lizaka.
- To pojedziemy autobusem- uśmiechnęłam się szyderczo, natomiast Lou nieco zbladł.
- Yyy… Czym?
- Autobusem, to taki…
-Wiem co to jest- przerwał mi.
Na przystanek doszliśmy równo z przyjazdem autobusu. Louis poszedł znaleźć dla nas miejsce, ja kupiłam bilety u kierowcy. Odnalazłam go od razu, ponieważ
Po lekcjach Louis stał już przed budynkiem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy może go nie olać i po prostu wyjść ze szkoły tylnim wyjściem i zwiać na przystanek. Skoro powiedziałam już, że pójdę to muszę dotrzymać słowa nawet jeśli tam strasznie mi się nie chce.
- Hej, to na przeprosiny- chłopak wyjął zza siebie czerwoną różę, którą mi wręczył.
- Dzięki- odpowiedziałam.
Louis prowadził mnie na parking, gdzie zaparkowane było jego auto.
- Ja idę piechotą- powiedziałam, gdy chłopak otworzył przede mną drzwi samochodu.
-Czemu?
- Bo chcę mieć pewność, że wylądujemy w kinie, a nie, nie wiadomo gdzie- powiedziałam pewnym siebie głosem.
- Nie ufasz mi?- Lou spojrzał na mnie, robiąc przy tym słodkie oczka.
- Po wczorajszym. Nie- odwzajemniłam spojrzenie.
- No skore chcesz iść 2 godziny do kina no to, czemu nie. Chodźmy.
- Ok., czyli nie chce ci się iść piechotą tak daleko.
- No coś ty moje nogi tego nie wytrzymają- odparł, uśmiechając się przy tym.
- No dobra!- Lou otworzył ponownie przede mną drzwi, z miną małego chłopca, który namówił mamę na lizaka.
- To pojedziemy autobusem- uśmiechnęłam się szyderczo, natomiast Lou nieco zbladł.
- Yyy… Czym?
- Autobusem, to taki…
-Wiem co to jest- przerwał mi.
Na przystanek doszliśmy równo z przyjazdem autobusu. Louis poszedł znaleźć dla nas miejsce, ja kupiłam bilety u kierowcy. Odnalazłam go od razu, ponieważ
_____________________________________________________________________
No na razie tyle, zaraz postaram się tu wrzucić jakiegoś imagina. Komentujcie, bo komentować na tej stronie mogą WSZYSCY, bo mam tak ustawione, nie tylko ci którzy mają swoje konto na google, więc zapraszam do czytania i komentowania. :)
Czekam na dalszą część:)
OdpowiedzUsuń