piątek, 31 sierpnia 2012

Przeczytajcie :)

Rozmawiałam z rodzicami i niestety, żadne gadki szmatki nie pomogły. Powiedzieli, że już postanowili i z początkiem roku zabierają mi komputer. Ale jest jakiś plus na weekendy, będę go dostawać z powrotem, więc będę miała czas na wstawianie rozdziałów, które od września będą się pojawiać co tydzień w sobotę, bądź niedzielę, albo jakieś święto ;p Problem jest w znalezieniu czasu na pisanie tych rozdziałów, ale w związku, że nie chcę was zawieść i od wczoraj zarywam noce i piszę dla was kolejne rozdziały na przód :) No to tyle, przepraszam bardzo i pozdrawiam <3 :)

środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 21



   Tym razem, ja musiałam obudzić pochrapującego jeszcze Louisa. Pierw szturchnęłam go w ramię, jednak to nic nie dało, później spróbowałam jego techniki i cmoknęłam swojego śpiocha w czoło, oczywiście na nic, Louis dalej sobie spał.
   - Kotku wstajemy- szepnęłam mu do ucha. Na co reakcją Lou było to, że chłopak tylko przekręcił  się na drugi bok. Słodki buziak w usta też nic nie zdziałał.
   - Sam tego chciałeś- powiedziałam sama do siebie, po czym pochyliłam się nad twarzą Lou.- Wstawaj śpiochu!- krzyknęłam tak głośno jak tylko umiałam. Nie przemyślałam jednego, bo gdy Louis się zerwał ze snu przywalił mi z główki prosto w czoło.
   - Auć- jęknęliśmy w tym samym czasie i każde z nas odruchowo złapało się za głowę, po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem.
   - Jesteśmy spóźnieni na śniadanie- stwierdziłam, po tym jak zerknęłam na wyświetlacz mojej komórki.
   - No dobra już wstaję- powiedział Louis, podniósł się z łóżka i powędrował wprost do łazienki.
   W restauracji nie było już nikogo, poza obsługą. Nałożyłam sobie to na co miałam ochotę i wraz z Louisem i jego wypełnionym po brzegi talerzu usiedliśmy przy stoliku. Śniadanie zjedliśmy w prawie, że zupełnej ciszy. Czułam się jakby wszyscy pracownicy hotelu wbili wzrok w nasz stolik.
   - Do tego ogrodu jedziemy taksówką, czy wynajmujemy samochód?- spytałam, kiedy najedzeni wracaliśmy do pokoju.
   - Możemy wypożyczyć, to chyba wygodniejsza opcja- powiedział, okręcając mnie wokół własnej osi, po czym objął mnie mocno w tali.
   Godzinę później siedzieliśmy już w wypożyczonym ciemnym citroenie. Louis prowadził samochód, a ja z mapą w dłoni prowadziłam Lou, gdzie ma jechać. Jakoś nam to wyszło i na miejsce dojechaliśmy z łatwością. Gorzej było z odnalezieniem wolnego miejsca na parkingu. Później jeszcze musieliśmy wystać kilka minut w kolejce do kasy, w tym czasie kilka dziewczyn zdążyło zrobić nam kilka zdjęć z zaskoczenia.
   - Louis Tomlinson?- spytała kobieta sprzedająca bilety wstępu.
   - Tak to ja- odparł, sztucznie się uśmiechając.
   - Moja córka cię uwielbia. Cały czas Louis to, Louis tamto, jest twoją oddaną fanką zresztą tak jak pozostałych chłopaków. Byłbyś tak miły i dasz mi autograf dla niej?- chwyciłam bilety i zostawiłam Lou z kobietą, skierowałam się w stronę najbliższej ławki, na której usiadłam. Wyjęłam z torebki telefon i wybrałam numer do mojej mamy, za którą zdążyłam się stęsknić.
   - Hej mamuś- odparłam, gdy sygnał ucichł.
   - Cześć słoneczko, jak tam wakacje mijają?- spytała, a w jej głosie było słychać zadowolenie.
   - Cudownie, właśnie jesteśmy w ogrodzie botanicznym, a wczoraj siedzieliśmy na plaży. A jak tam u ciebie?- spytałam.
   - Oj zazdroszczę. U mnie spokojnie, babcia przyjechała na kilka dni.
   - Pozdrów ją- uśmiechnęłam się sama do siebie, na myśl o mojej kochanej babuni.
   - Merry…
   - Tak?
   - Mam nadzieję, że się zabezpieczacie z Louisem.
   - Mamo…
   - No co. To jak?
   - Muszę kończyć. Pa- wolałam nie zdawać mamie szczegółów z ostatniej nocy.
   - Kto dzwonił?- spytał Lou, który złapał moją dłoń i ruszyliśmy ścieżką wysypaną z drobnych kamyczków.
   - Moja mama- odpowiedziałam krótko.
   - I co tam u niej?- zadał kolejne pytanie.
   - W porządku. To co sesyjka?- uśmiechnęłam się do Louisa, jednocześnie wyciągając z torby swój aparat fotograficzny.
   - Haha czemu nie- odwzajemnił uśmiech i przyłożył usta do mojego policzka i oderwał je dopiero, gdy zrobiłam zdjęcie.
   W hotelu byliśmy dopiero pod wieczór, ale jakoś załapaliśmy się jeszcze na obiado-kolację. Później przeszliśmy się jeszcze wraz z Liamem i Danielle brzegiem morza, a gdy słońce zaczęło zachodzić usiedliśmy na piasku. Ja wtuliłam się w Lou, a Dan w Liama i wspólnie w ciszy podziwialiśmy zachód. Następnie zwyczajnie na świecie rozeszliśmy się do pokoi. Dzień zakończyłam przyjemnym prysznicem i soczystym buziakiem od Lou. 

    W nocy dręczyły mnie senne koszmary, przez co kilka razy wstawałam w środku nocy cała spocona i niemalże ze łzami w oczach. Na początku około trzeciej w nocy zaczęłam przeglądać masę zdjęć zrobionych na Majorce, a gdy już chciałam zasnąć, nie mogłam. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, a gdy wróciłam niechcąco przewróciłam lampkę nocną.
   - Co się stało- wychrypiał Lou, który obudził się pod wpływem huku.
   - Niechcąco przewróciłam lampkę- odpowiedziałam szepcząc i jednocześnie podnosząc to co przed chwilą przewróciłam.
   - Czemu nie śpisz?- Lou, podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł sobie oczy, wierzchem dłoni.
   - Śniły mi się koszmary, a teraz nie mogę zasnąć- wyjawiłam.
   - Chodź do mnie- powiedział odchylając swoją kołdrę, żebym mogła pod nią wejść.
   Gdy tylko znalazłam się blisko Lou, ten mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w czoło. W jego ramionach było mi wygodnie i za razem czułam się bezpiecznie. Dzięki Louisowi zasnęłam bez większego problemu i przespałam resztę nocy bez żadnych problemów.
______________________________________________________
No jakoś szybko uwinęłam się z 21 :)
JEST PEWIEN PROBLEM. RODZICE CHCĄ MI ZABRAĆ LAPTOPA OD POCZĄTKU SZKOŁY I NIE BĘDĘ MIAŁA ŻADNEJ MOŻLIWOŚCI PISAĆ DALSZYCH ROZDZIAŁÓW. JEŚLI JAKOŚ CHCECIE MI POMÓC TO PRZYNAJMNIEJ POD TYM POSTEM MUSI BYĆ JAKIEŚ 15 KOMENTARZY, WIEM, ŻE TO DUŻO, ALE NA WAS LICZĘ. A I JEŚLI MOŻECIE TO W KOMENTARZACH OPRÓCZ OPINII O ROZDZIALE, PISZCIE DLACZEGO NIE MOGĘ WAS ZOSTAWIĆ, JEŻELI W OGÓLE CHCECIE ŻEBYM NIE MUSIAŁA WAS OPUSZCZAĆ :) NO TO CHYBA TYLE ODE MNIE. XOXO
 

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 20


   Lot udał nam się bardzo dobrze. Nigdzie nie natrafiliśmy na turbulencje. Jedynie gdy przelatywaliśmy nad Polską, towarzyszyły nam deszczowe chmury.
   W ciągu trzech godzin zdążyłam przeprosić Louisa z kilkanaście razy, a on za każdym razem uśmiechał się do mnie i składał na moich ustach słodki pocałunek.
   - Jak tu pięknie- skomentowałam niesamowity zachód słońca, gdy tylko dotarliśmy pod hotel.
   - Bywało się w ładniejszych miejscach- powiedział Lou, po czym ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku, ciągnąc za sobą nasze walizki.
   Kiedy byliśmy już w holu, ja poszłam skorzystać z łazienki, natomiast Louis skierował się wprost do recepcji po klucze do naszego pokoju.
   - O, hej! A co ty tu robisz?- spytała Danielle, na którą natknęłam się, wychodząc z łazienki.
   - Cześć Danielle. Przyjechaliśmy z Lou na wakacje. Pogadamy później, ok?- odparłam, a następnie wyminęłam brunetkę i wróciłam do stojącego przy ladzie Louisa.
   - Mamy pokój na trzecim piętrze, a winda nie działa od kilku minut, więc co robimy?- spytał, wymachując mi przed oczami kartą, otwierającą drzwi hotelowe.
   - No jak co? Wnosimy.
   - Nie pozwolę ci tego dźwigać!
   - Przestań, przecież dam sobie radę- powiedziałam, po czym złapałam uchwyt walizki, uniosłam ją i przeszłam kilka schodków.
   - Dobra, zaczekaj tu na mnie, zaraz wracam- chłopak z łatwością podniósł swoją torbę i wyrwał z nią do góry.
   Udało mi się wnieść swój bagaż na pierwsze piętro, gdy w pewnym momencie podszedł do mnie jakiś wysoki blondyn.
   - Hej jestem Josh, pomóc ci z tą walizką?- spytał, jednocześnie odsłaniając białe zęby.
   - Ja się tym zajmę- wtrącił Louis, który właśnie pojawił się koło nas.
   - To twój chłopak?- zapytał Josh, unosząc brew.
   - Tak- odpowiedziałam i cmoknęłam Lou w policzek, a blondyn bez słowa odszedł w stronę baru.
   - Oj nie ładnie, ja cię zostawiam na minutkę, a wokół ciebie już kręcą się jacyś kolesie- powiedział poważnym głosem, po czym chwycił za moją torbę i razem wgramoliliśmy się na trzecie piętro.
   Na korytarzu mieściło się z kilkanaście pokoi, z czego nasz znajdował się na samym końcu. W środku było przyzwoicie. Mały salonik z kanapą i telewizorem, połączony był z aneksem kuchennym. W pomieszczeniu było dwoje drzwi, jedne prowadziły do przytulnej sypialni z dwuosobowym łóżkiem, a drugie do łazienki.
   - Jakie plany na dzisiejszy wieczór i noc?- spytał Lou, który właśnie wniósł do pokoju nasze walizki.
   - Myju, piżamka i ciepłe łóżeczko- powiedziałam ziewając.
  - Chyba sobie żartujesz? Jesteśmy na wakacjach, trzeba korzystać- stwierdził Louis.- Na dobry początek umówiłem się z Liamem i Danielle, którzy zdeklarowali się, że mogą nas oprowadzić po hotelu i okolicy. Więc przebieramy się i za pół godziny wychodzimy- postanowił, a ja posłusznie wyjęłam z walizki miętowo-białą sukienkę, w którą poszłam się przebrać.
   - To twoje?- spytał Louis wymachując przede mną siateczką od mamy, gdy wyszłam z łazienki.
   - Ładnie to tak szperać komuś w walizce?- spytałam lekko, oburzonym głosem.
   - Szukałem ładowarki, bo swojej nie wziąłem. To może jednak zostaniemy w pokoju?-uśmiechnął się chytrze.
   - Nie kombinuj tylko chodź- cmoknęłam jego usta, po czym złapałam jego dłoń i pociągnęłam w stronę drzwi od pokoju.
   Gdy spotkaliśmy się z Liamem i Danielle, nie obeszło się bez pytania, co się stało, że znów jesteśmy razem. Zdążyłam uwinąć się z całą opowieścią zanim doszliśmy do plaży. Po zwiedzeniu najbliższej okolicy, wylądowaliśmy w hotelowym klubie, na jakiejś imprezie.
   Tańczyliśmy prawie do pierwszej w nocy, a kiedy tylko wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku, momentalnie zasnęłam w ubraniu.
   Następnego dnia Louis obudził mnie czułym całusem w czoło.
   - Czas wstawać kochanie, mamy śniadanie za dziesięć minut- powitał mnie tymi słowami, gdy otworzyłam zaspane oczy.
   Przeciągnęłam się, cmoknęłam Louisowe usta, po czym chwyciłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Pierwsze co zrobiłam, to zerknęłam w lustro. Wyglądałam wprost tragicznie: wory pod oczami, rozmazany tusz, a o włosach wolę nie wspominać. Szybko się odświeżyłam i przebrałam. Kilka minut później siedzieliśmy z Lou w restauracji i zajadaliśmy się świeżymi bułeczkami z serkiem, a do tego biała kawa.
   - Jakie plany na dzisiaj? Plaża?- spytałam, przegryzając kawałek kanapki.
   - A może powylegujemy się trochę nad basenem, na leżaczkach, a nie na ziemi?- przedstawił swoją propozycję, na dzisiejszą część dnia.
   - Ja wolę plażę niż, niewygodne plastikowe leżaczki i chlorowaną wodę.
   - A ja wolę plastikowe leżaczki i chlorowaną wodę, od brudnego piasku i wody, w której nie wiadomo co pływa- wtrącił Lou.
   - Hej, przepraszam. Jestem fanką One Direction, mogę prosić o zdjęcie- w pewnym momencie, ni stąd ni zowąd podeszła do nas jakaś blondynka, lekko zarumieniona i z aparatem w dłoni.
   - Jasne- odparł Lou po czym wstał z krzesła i objął dziewczynę, po czym ja zrobiłam im zdjęcie.- Dziękuję- odparła, gdy oddałam jej aparat.
   - Hej poczekaj- zawołałam za nią, gdy ta chciała odejść od naszego stolika.
   - Tak?- spytała nieśmiałym, melodyjnym głosikiem.
   - Mogę ci zadać pytanie, takie jedno?- spojrzałam na nią z uśmiechem na twarzy.
   - Yhm.
   - Co byś wybrała plażę, czy leżak nad basenem- Lou spojrzał na mnie pytająco, jednocześnie unosząc jedną brew w śmieszny sposób.
   - Ja osobiście wolę plażę, bo nad basenem zawsze jest mnóstwo ludzi- odparła cicho, a następnie wolnym krokiem odeszła w stronę wyjścia z restauracji.
   - A nie mówiłam, że plaża lepsza.
   - Aj tam, będziemy się słuchać małej dziewczynki- powiedział Lou.
   - Powinieneś uszanować słowa swoich fanów kotku.
   - Dobra idziemy na plażę- w końcu uległ.
   Reszta dnia minęła szybko i naprawdę przyjemnie. Na plaży spędziliśmy bite cztery godziny, podczas których: opalaliśmy się, kąpaliśmy w morzu, robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia moim aparatem i nawet udało nam się zmajstrować mini zamek z piasku. Na obiad poszliśmy do miasta, gdzie ja skosztowałam owoców morza, a Lou zamówił sobie kurczaka z grilla z czymś tam. Natomiast z tego co się dowiedziałam, Li i Dan calutki dzień spędzili w pobliskim ogrodzie botanicznym, z którego pokazali nam przecudne zdjęcia.
   - Może skoczymy jutro do tego ogrodu?- podsunęłam propozycję Louisowi, gdy wieczorem byliśmy już w swoim pokoju.
   - Nie mam nic przeciwko. Też sobie zrobimy taką sweet sesję zdjęciową, przy każdym krzaczku?- skomentował, a uśmiech z jego twarzy nie zszedł nawet na moment.
   - No pewnie- przysunęłam się w jego stronę i pocałowałam.
   Louis odwzajemnił pocałunek, który po chwili przerodził się w coś nieco namiętniejszego. Moje dłonie zaczęły błądzić w czuprynie Louisa, a my nadal nie przestawaliśmy się całować. Powoli zdjęłam Louisowi koszulkę, a on zabrał się za moją.
   - Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?- zatrzymał się w połowie z podwijaniem mojej białej koszulki.

   W odpowiedzi tylko pocałowałam go czule. Kilka minut później leżeliśmy na łóżku już zupełnie pozbawieni ubrań. W silnych objęciach Louisa czułam się cudownie. Krótko mówiąc prezerwatywy się przydały.   
_______________________________________________
Dobra jest kolejny rozdział.
Nie wiem jak to będzie później, bo jak się zacznie szkoła, skonczy mi się czas na pisanie.
Jakby co bez zmian, nie dodam rozdziału szybciej niż będzie 5 komentarzy.
Co do sceny +18 to wiem, że mi nie wyszła, ale pierwszy raz pisałam coś w ten deseń ;p
Udanego ostatniego tygodnia wakacji :)