- Za bardzo cię kocham, żebym nie mogła wybaczyć takich
głupot- wstawiłam kwiaty do wazonu, a Lou usiadł przy stole i
zaczął nakładać sobie sałatkę na talerz.
- Żebyś tylko
wiedziała ile musiałem nalatać się za tymi kwiatkami. Czemu w
Londynie nie mogą być całodobowe kwiaciarnie?- wsadził sobie
kolejną porcję sałatki do buzi.- Cudowna i przepyszna- dodał z
pełnymi ustami.
- To jedz, jak ci tak smakuje- spojrzałam a
niego, a później na miskę i zaczęłam z niej wybierać kawałki
kurczaka.
- Kurczako-żerca- Louis skomentował moje zachowanie
z szerokim uśmiechem na twarzy.
- A ty co marchewko-żerco?-
obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Wybierzesz
jakiś film? A ja w tym czasie pójdę się umyć- poradziłam,
podczas wkładania naczyń do zmywarki. Dałam u szybkiego cmoka w
policzek, po czym pobiegłam do łazienki na piętrze. Z wszystkim
uwinęłam się w niecałe piętnaście minut, co jak na mnie okazało
się być naprawdę dobrym do osiągnięcia czasem. Roztarłam na
ciele ulubiony balsam, po czym zeszłam do salonu, gdzie Louis
właśnie przeglądał płyty.
- Słodka piżamka- skomentował
mój ubiór, gdy usiadłam mu na kolanach.
- Dzięki. Wybrałeś
coś?-ostrożnie zsunęłam się z jego nóg, tak aby było mi
wygodniej. Ponieważ jeśli chodzi o kościste nogi Lou, to nie
należały one do miękkich rzeczy.
- „Mgła”?- uniósł
pudełko z filmem w moją stronę.
- Czemu horror? A może
„Jedź, módl się, kochaj”?- przedstawiłam mu swoją
propozycję.
- A czemu jakieś głupie romansidło?-spojrzał
na nie z zażenowaniem w oczach.
- Dobra to włączmy
„Zaplątanych”- sięgnęłam po płytkę z bajką Disney'a.
- Ja to bym wolał „Odlot”.
- Jakież to szczęście, że
przeciwieństwa się przyciągają- skomentowałam to w taki sposób,
aby chłopak nie mógł usłyszeć moich słów.- My do Nowego Roku
nic nie wybierzemy, słońce- odparłam nieco wkurzonym głosem.
- No dobra, to obejrzyjmy to romansidło.
- Nie, nie. Włączmy
„Mgłę”. Romansidło obejrzymy innym razem.
- Po co innym
razem, skoro możemy to obejrzeć teraz i to w dodatku w miłym
towarzystwie.
- Wiesz co ja już chyba straciłam ochotę na
jakikolwiek film. Idę spać, a ty jak chcesz to oglądaj sobie to na
co masz ochotę- wypowiedź tą zakończyłam długim ziewnięciem.
- A co powiesz na spacer?
- Lou, ale jest zima. Temperatura
jest mocno na minusie, a my na sobie mamy jedynie piżamy.
-
No i co z tego? Założymy cieplutkie kurteczki, szaliki, butki i tak
dalej. No chodź! To nasza ostatnia noc w tym roku, a tak poza tym to
nie chce mi się na razie wracać do domu.
- No już okay. Ale
nikt tobie nie każe wracać na noc do siebie- pocałowała jego
usta, delikatnie.
- Czy ty coś sugerujesz?- Louisowi
zaświeciły się oczy, a na jego twarzy pojawił się chytry
uśmieszek.
- Lou zboczuszku... No chodźmy już, bo się
rozmyślę, co do tego zwariowanego spaceru nocą- odważnie
pociągnęłam jego dłoń w stronę przedpokoju. Szybko się
ubraliśmy, a po chwili podążaliśmy już wtuleni w siebie,
opustoszałymi uliczkami Londynu.
- Czy nie jest cudownie?-
spojrzał na mnie swoimi magicznymi, zielonymi oczami.
- Z tobą
zawsze. A tak w ogóle mamy jakiś określony cel naszej
przechadzki?
- Nie. A powinniśmy jakiś mieć?
- W sumie
to przecież i tak szwędamy się po mieście, o pierwszej w nocy i
to w dodatku w piżamach.
Gdy tylko wróciliśmy do domu, ja
powędrowałam prosto do swojego ciepłego łóżka, a Lou wstąpił
do łazienki.
Następnego dnia jakoś udało mi się obudzić
przed jedenastą. Na swoim brzuchu czułam coś ciepłego, była to
ręka Lou, który jeszcze wtulony w kołdrę, smacznie sobie spał.
Natomiast dołu dochodziły już odgłosy, krzątającej się po
kuchni mamy. Zwinnie wyślizgnęłam się z uścisku chłopaka,
chwyciłam ciuchy i poszłam do łazienki się ubrać i odświeżyć.
Po powrocie do pokoju, Louisa już tam nie było. Wciągnęłam
na siebie wyjętą z szafy ciepłą bluzę. Później udałam się
wprost do kuchni, z której doszły mnie głosy.
- A cóż tu
się wyprawia?-zapytałam, gdy tylko znalazłam się w
pomieszczeniu.
- Hej kotku- pocałował mnie na powitanie.-
Robimy właśnie z twoją mamą listę zakupów. Pani naprawdę
powinna być modelką- dodał patrząc na nią.
- Louis, nie
musisz mi się podlizywać i tak cię nie polubię, bo przez ciebie
mniej czasu z córką- powiedziała złośliwie.
- Dobra Lou,
idziemy?
- W piżamie?
- No a czemu nie? To jakiś
problem?
- No wiesz paparazzie, fanki i te sprawy, a ja w
piżamie?- zaczął się tłumaczyć.
- Okay. To wjeżdżamy do
ciebie, masz pięć minut na przebranie się i pędzimy do sklepu-
przedstawiłam mu, przed chwilą obmyślony plan działania, a
chłopak tylko skinął głową.
Kilka minut później
siedziałam już w mercedesie Louisa, uważnie przeglądając listę
zakupów. Sprawdziłam jeszcze, czy oby na pewno mam pieniądze od
mamy, po czym Louis gwałtownie ruszył spod domu. Niespełne kilka
minut później, mój słodziak wbiegał już do swojego domu w
uroczej piżamce w kratę, natomiast ja z włączonym stoperem w
telefonie, przeglądałam sobie płyty CD, które znajdowały się w
schowku.
- Gotowy!- Lou krzyknął, gdy tylko otworzył drzwi
kierowcy.- I co, jaki czas?- dodał lekko dysząc.
- Hej,
ponownie. Czas to... 4 minuty 48 sekund, więc jakoś udało ci się
wyrobić- odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem goszczącym na
mojej twarzy.
- Za taki dobry czas, chyba powinna być jakaś
nagroda- mrugnął do mnie zalotnie.
- Poproś mamę, może
kupi ci czekoladę-chłopak wywrócił jedynie oczami, pocałował
moje usta, po czym ruszył w stronę supermarketu.
- Robimy
tak, że bierzemy dwa koszyki, listę dzielimy a pół, no i każdy
idzie w swoim kierunku?- rozplanowałam.
- Proponuję wyścigi.
Zwycięzca dostaje od ciebie słodkiego buziaka- na jego twarzy znowu
pojawił się szeroki uśmieszek.
- Ej, ej, czy ty sugerujesz,
że przegram?
- No w sumie to tak, nie mam sobie równych.
- Osz ty, zaczynamy za 3, 2 już!- nie oglądając się za siebie,
pobiegłam w stronę przetworów mlecznych. Ładowałam do koszyka
kolejno: dwie kostki masła, mleko, jogurt naturalny, kostkę
twarogu, ser i wiele, wiele innych. Gdy miałam już wszystkie
produkty, prędko pognałam w stronę kas. Louisa, jeszcze przy nich
nie było. Z zadowoleniem stanęłam przy ścianie i czekałam na
swojego rywala. Mijały sekundy, minuty, a jego jak nie było, tak
nie było. Kiedy chciałam już do niego dzwonić, na wyświetlaczu
mojej komórki pojawiło się jego imię.
- No, gdzie ty
jesteś, przecież już od jakiś dziesięciu minut na ciebie czekam,
przy kasach- zaczęłam, nie dając mu dojść do słowa.
- Jak
to ty czekasz na mnie, skoro ja czekam na ciebie, przy wejściu-
wtrącił, gdy przestałam mówić.
- Co ty robisz przy
wejściu? Ile już tam czekasz?
- Też jakieś dziesięć
minut. A przy wejściu, dlatego że ja wyznaję taką regułę, że
tam gdzie się zaczyna, tam i się kończy- bez zastanowienia
odpowiedział na moje pytania.
- Dobra, to chodź do mnie, tam
do kas. Czekam, tylko się pośpiesz, bo się stęskniłam-
powiedziałam to najsłodszym głosem, jaki mogłam z siebie
wydobyć.
- Lubię, gdy za mną tęsknisz, bo wtedy, gdy w
końcu się spotykamy, jeszcze lepiej całujesz- dodał, po czym się
rozłączył, a ja jeszcze przez chwilę trzymałam telefon przy
uchu.
W pewnym momencie zaczytałam się w plakacie na temat
fast foodów, gdy nagle poczułam czyjąś rękę na plecach, a kiedy
się odwróciłam, stykałam się ustami z ciepłymi i delikatnymi
wargami Louisa. Krótką mówiąc zatraciłam się w cudnym pocałunku
z kochaną osobą.
- A nie miał być przypadkiem remis?-
spytałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.
- No tak, ale ja
stęskniłem się za twoimi ustami- pocałował mnie delikatnie w
policzek, po czym ustawiliśmy się w kolejce do kasy.
- Mam
nadzieję, że masz wszystko, co było na tej liście- w tym momencie
zza naszych pleców coś błysnęło. Odwróciliśmy się i kolejny
błysk oślepił nasze oczy.
- Tak, tak. Mam wszystko. Nie
martw się tymi ludźmi, to paparazzie, zresztą do których, jako
moja dziewczyna musisz się przyzwyczaić. Do tych śledzących ludzi
wrócimy w aucie, a teraz bierzmy się lepiej za pakowanie jedzenia.
- No więc, najważniejszą rzeczą tyczącą się paparazzie, jest
totalne ignorowanie wszystkiego, co oni robią i wrzucają do gazet.
Po drugie nie odganiaj ich, w ogóle z nimi nie rozmawiaj. No i
ostatnie, staraj się zawsze „pozować” naturalnie- zaczął mi
przedstawiać wszelkie wskazówki, gdy tylko ruszyliśmy spod
sklepowego parkingu.
- Postaram się. A zmieniając temat,
zabieramy chłopaków do mnie teraz, żeby coś tam pomogli, czy
dojadą później?
- Nie jestem pewien, czy chcesz mieć Nialla
w swojej kuchni- odparł.
- A no w sumie, może i masz rację.
- Wiesz co, musimy jeszcze pojechać do mnie, bo muszę zmienić
koszulę, a ty powinnaś porozmawiać z Liamem, żeby nie marudził i
też do ciebie przyszedł.
- A co z nim? Czemu nie chce
przyjść?
- Pogadasz z nim za chwilę, to się wszystkiego
dowiesz- odpowiedział, gdy zatrzymaliśmy się przed domem
chłopaków.
- Dobra, chodźmy już- powiedziałam, wychodząc
z samochodu.
Louis otworzył główne drzwi, które momentalnie
zamknął z ogromnym hukiem.
- Czemu, nie wchodzisz?- spytałam,
spoglądając na niego.
- Nie chcesz tego widzieć-odparł, po
czym wyjął z kieszeni spodni telefon, który chwilę później
przyłożył sobie do ucha.
- Niby dlaczego?
- Harry
proszę cię, ubierz się. Jestem z Merry przed drzwiami- zaczął,
ostro mówiąc do komórki.
- Nie nawet, nie próbuj!- tym
razem Lou podniósł głos.
- Ej, o co chodzi?- spytałam,
zupełnie zdezorientowana.
- Poza tym, że Harry biega po domu
zupełnie nago, to nic- starał się wytłumaczyć spokojnym głosem.
- Po co? Kręcą jakieś niedozwolone filmiki?- spytałam łapiąc
za klamkę.
- Nie raczę za to, co tam zobaczysz. Wiedz, że
wchodzisz tam na własną odpowiedzialność.
Zwinnie
pociągnęłam za klamkę, a drzwi się uchyliły. Wolnym krokiem
weszłam do środka, ciągnąc za sobą Lou.
Louis, Harry do
was biegnie- ostrzegł nas z góry Liam, a Lou energicznym ruchem
wepchnął mnie do szafy.
- Ej wypuść mnie- zaczęłam walić
pięściami o drzwiczki szafy.
- Harry, załóż majtki, do
cholery!
- Jakoś do tej pory moja nagość, ci nie
przeszkadzała.
- Bo mi to nie przeszkadza, ale wolę
oszczędzić Merry, tego widoku.
- Dobra, już dobra. Mam tu w
szafie chyba jakąś zapasową parę bokserek- podszedł do drzwi
drewnianego mebla.
- Nie otwieraj tego- krzyknął Lou, a ja
zaczęłam szukać wewnątrz szafy jakiś gaci.
Chwilę później
trzymałam już w dłoni czarne bokserki, bynajmniej tak mi się
zdawało, bo wszędzie było ciemno. Uchyliłam lekko drzwiczki i
ostrożnie wysunęłam dłoń z bielizną. Ktoś mi je wyrwał z
ręki, a po kilku minutach ujrzałam Hazzę, w owych ciemnych
majtkach i stojącego obok loczka, Louisa.
______________________________________________
Kolejny rozdział dla was. Jestem sobie na obozie i tak w wolnym czasie piszę dla was nowe rozdziały. Mam nadzieję, że się wam spodoba i będziecie komentować. Dodajcie się też do obserwatorów :)
Super <3 Czekam na dalsze części. ^_^
OdpowiedzUsuńAwesome!!!!! Kiedy nn?
OdpowiedzUsuńsuper z moja bff czytamy i nie możemy się doczekać 17 rozdziału:)
OdpowiedzUsuńhahaha nagi <3
OdpowiedzUsuń