czwartek, 2 sierpnia 2012
Rozdział 15
- Lou, ja ją odwiozę, ty i tak już jak na dzisiejszy dzień dużo spieprzyłeś- głos zabrał Liam, który nie wiadomo skąd znalazł się przy nas.
- Ale...
- Lou, on ma rację- wsiadłam do samochodu Liam, a Lou tylko spojrzał na kolegę z oburzeniem i wrócił do domu, ze spuszczoną głową.
- Musisz im to wybaczyć, to są zawzięci fani piłki nożnej- zaczął mi tłumaczyć, gdy tylko ruszyliśmy z podjazdu.
- Rozumiem, ale mógł to powiedzieć w inny sposób.
- Nie chcę być niemiły, ale ty sobie wszystko za bierzesz do siebie.
- Możliwe, ale dziewczyny już tak mają- wytknęłam do niego język.
- A co do tego sylwestra, to przecież miałaś wpaść do nas, tak Louis coś tam wspominał- chłopak zmienił temat.
- Po prostu moja mama stwierdziła, że nie mam dla niej czasu. A odkąd pamiętam sylwestra zawsze spędzam z nią.
- A co z twoją mamą, nie będzie miała nic przeciwko, jeśli nagle zwali jej się do domu pięciu wariatów?
- Możemy spytać się jej teraz- zaproponowałam, gdy samochód Liama zatrzymał się przed moim domem.
- Nie chcę przeszkadzać- zaczął się wykręcać od rozmowy z moją mamą.
- No chodź. Nie zje cię- wysiadłam z auta, po czym szybko je obeszłam i otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Chwyciłam Liama za rękę i mocno pociągnęłam w stronę domu.
- Merry to ty?- spytała mama, gdy weszliśmy do środka.
- Dzień dobry- powiedział Liam, gdy weszliśmy do kuchni, gdzie mama właśnie coś tam pichciła.
- Cześć. Louis?- spojrzała zdezorientowana na chłopaka.
- Nie mamo to nie Louis. To jest Liam- poprawiłam.
- A ty przypadkiem nie spotykałaś się z tym Louisem, którego jakiś czas temu badałam?- spoglądała to na mnie, to na Liama.
- Tak, Merry jest z Lou. Ja tylko odwiozłem pani córkę do domu, bo...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- No mamo, bo jest sprawa. Czy chłopcy mogą spędzić u nas sylwestra?- od razu przeszłam do rzeczy.
- Jak mi pomogą urządzić tą imprezę, to ja się zgadzam.
- Jasne, że pomogą- po raz kolejny wytknęłam język do Liama.
- No to postanowione- powiedziała mama, po czym wzięła się za zmywanie naczyń.
- Dzięki mamo.
- Tak Lou?- powiedział Liam, przykładając sobie telefon do ucha. Chłopak musiał mieć wyłączony głos, ponieważ nikt poza nim nie usłyszał, żadnego dzwonka.- Zaraz będę. No rozmawiałem z twoją teściową- wciąż mówił do słuchawki.- Tak, cały czas jest na ciebie zła, no bez kwiatów się nie obejdzie- puścił mi oczko, a ja tylko się do niego delikatnie uśmiechnęłam.- Powiedz jej, że zaraz będę- odparł, po czym się rozłączył.
- Dobra ja już będę leciał, bo Danielle na mnie czeka. Do widzenia- po kilku sekundach już go nie było.
- O co poszło, że Louis nie mógł cię przywieść?
- Nie ważne. Idę spać- odburknęłam i ruszyłam w stronę swojego pokoju, w którym czekało na mnie ciepłe łóżko.
Wyjęłam z szuflady ulubioną piżamę, a następnie poszłam do łazienki. Włączyłam sobie muzykę i weszłam do pełnej, ciepłej wody wanny, w której spędziłam jakieś pół godziny. Kiedy byłam już w nagrzanym łóżku nie musiałam długo czekać aż usnę.
Kolejny dzień wnioskując po pogodzie mógł być udany. Tym bardziej, że już na jutro szykowała się impreza sylwestrowa. Zaspanym jeszcze krokiem zeszłam do salonu. Nikogo oprócz mnie nie było w domu. Weszłam do kuchni, nasypałam sobie do miski płatki i zalałam mlekiem. Podczas jedzenia śniadania wpadłam na pomysł, aby dzisiejszy dzień spędzić w towarzystwie swoich przyjaciółek.
Umówiłyśmy się na czternastą pod kinem. Gdy wróciłam do swojej sypialni, aby się ubrać z mojej komórki zaczął się wydobywać dźwięk dzwonka.
- Halo- mimo że nie spojrzałam na ekran, byłam pewna, że to Lou.
- Hej kotku. Przepraszam za wczoraj. Możemy się dzisiaj spotkać?- spytał Louis.
- Nie, nie możemy- odparłam srogo.
- Czemu? Jesteś jeszcze na mnie zła?
- Nie.
- To może przyjadę do ciebie za chwilę?
- Lou, NIE!
- Jesteś z kimś?
- Nie.
- Czy ty nie możesz ze mną normalnie rozmawiać?
- Nie. Spotykam się dzisiaj z przyjaciółkami- wyjaśniłam w końcu.
- Dobra, dobra. O której mamy być jutro u ciebie?
- Ty o dwunastej, bo pojedziesz ze mną jeszcze na zakupy do sklepu- bez pożegnania, rozłączyłam się, bo powinnam już wychodzić na spotkanie.
Włożyłam na siebie kurtkę i buty, po czym wyszłam z domu. Megan i Julia czekały już na mnie przed budynkiem, pobliskiego kina.
- Merry, jak zawsze spóźniona- powiedziała Megan z nieco oburzoną miną.
- Sorry, ale taka już moja natura- zaśmiałam się.- To co, na co idziemy?
- Komedia romantyczna?
- Chyba wolałabym jakiś dramat, albo thriller- podsunęłam im swoją propozycję.
- Od kiedy ty lubisz takie filmy? Chyba zrezygnujemy z kina i pójdziemy do kawiarni i nam opowiesz co tam się u Ciebie ciekawego, ostatnio wydarzyło- zaproponowała Julia.
- A co tam opowiadać, ale kawy to ja bym się z chęcią napiła- wybrałyśmy naszą ulubioną kawiarnię i zamówiliśmy po latte i czekoladowym ciastku.
- To jak wam się układa z Louisem? Ma zamiar oficjalnie przedstawić cię całemu światu?
- Wczoraj mieliśmy mała sprzeczkę, ale ja nie potrafię długo się na niego gniewać- wzięłam łyk ciepłej kawy- Wiecie, jakoś nie zależy mi na rozgłosie naszego związku.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze przez jakieś pół godziny, a ostatecznie i tak wylądowałyśmy na sali kinowej. W domu byłam kilka minut po osiemnastej i zjadłam przygotowany przez mamę wcześniej obiad. Okazało się, że moja mama wzięła dzisiaj jeszcze nocną zmianę, żeby jutro mieć dzień wolny. W związku, że nie miałam ochoty spędzić tej nocy samej, więc wyjęłam z kieszeni komórkę, a następnie wykręciłam numer do Lou.
- Tak słoneczko? Jak tam film?- uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy usłyszałam jego cudowny głos w słuchawce.
- Przyjedziesz do mnie?
- No tak będę jutro, tak jak mi poleciłaś.
- Lou, ale czy przyjedziesz do mnie teraz?- powtórzyłam pytanie, tym bardziej bardziej zagłębiając się w szczegóły.
- Coś się stało?
- Tak. Stęskniłam się za tobą. Bardzo. To przyjedziesz?
- Hmm... No w sumie też się stęskniłem. Będę za 10 minut- odparł, po czym się rozłączył. W tym momencie zrobiłam się nieco głodna. Zeszłam do kuchni, po czym otworzyłam lodówkę i zaczęłam wyciągać z niej potrzebne produkty. Miałam ogromną ochotę na jakąś sałatkę
Smażyłam kurczaka, gdy drzwi się otworzyły, a ja usłyszałam kroki Louisa, który zmierzał w kierunku kuchni. Po chwili w jadalni stanął mój chłopak, ubrany w kraciastą piżamkę. Spojrzałam pytająco na strój Louisa.
- No co leżałem już w łóżku.
- Masz ochotę coś zjeść?- spytałam mieszając sos.
- A co dobrego pichcisz?- podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu, spoglądając mi przez ramię.
- Sałatkę z kurczakiem i ryżem, ale jeśli masz ochotę na coś innego, to musisz poszperać w lodówce.
- To wiesz, ja mogę spróbować tej twojej sałatki. Pomóc ci?- cmoknął delikatnie mój policzek.
- Poradzę sobie, a tobie przypomnę, że musisz jeszcze mnie przeprosić za wczoraj.
- Okay, ale pierw muszę skorzystać z toalety- zwinnie oddalił się i wyszedł, a ja kończyłam robić spóźnioną kolację.
- Louis, czy tobie jest potrzebna pomoc?- ikt nie odpowiedział. Podeszłam do drzwi od łazienki na parterze, jednak nikogo w niej nie było. Następnie poszłam do tej na piętrze, ale ta też była pusta.
- Lou, ja nie mam ochoty bawić się z tobą w chowanego- krzyknęłam na cały dom.- Idę jeść- dodałam.
Usiadłam przy stole , zupełnie nie przejmując się chłopakiem. Dopiero po kilkunastu minutach, zaczęłam się niepokoić. Jednak w pewnym momencie do kuchni wszedł Louis z ogromnym bukietem białych róż.
- Przepraszam cię za wszystko, nie tylko za ten mecz, ale jeśli cię kiedykolwiek wcześniej uraziłem. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Wybaczysz mi?- po tych słowach chłopaka, do oczu napłynęły mi łzy, a oprócz tego nic nie mogłam z siebie wydusić. Zdawałam sobie sprawę ile musiał się najeździć w poszukiwaniu otwartej kwiaciarni o tak późnej porze.
- Wybaczysz swojemu głupkowi?- pocałowałam go delikatnie.
- Za bardzo cię kocham, żebym nie mogła wybaczyć takich głupot- wstawiłam kwiaty do wazonu, a Lou usiadł przy stole i zaczął nakładać sobie sałatkę na talerz.
____________________________________________
Dobra nie spodziewałam się tego, że pod poprzednim rozdziałem naprawdę będzie 10 komentarzy, widziałam to wcześniej, ale zapomniałam swojego emailu, żeby wstawić ten rozdział. Haa muszę was zmartwić, bo od 6 sierpnia wyjeżdżam na obóz na dwa tygodnie i tam nie będę miała w ogóle dostępu do internetu, więc nie będzie kontynuacji. pozdrawiam i czekam na również tyle komentarzy :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boski :D Szybko dodawaj nastepny :)
OdpowiedzUsuńHehehe to co że dodałaś go w sierpniu ale ja go komentuję pod koniec listopada ^_^ Lubię to jak piszesz i mam nadzieję że to czytasz
OdpowiedzUsuń