sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 49


W nocy obudził mnie jakiś trzask obok łóżka.
   - Boże święty Niall co ty robisz?- krzyknęłam, gdy zobaczyłam nachylającego się nade mną i Louisem Horana, który mnie potwornie wystraszył.
   - Bo ja byłem w toalecie, a jak wracałem, no i wyście tak ładnie spali, tak słodko no i ja chciałem wam zrobić wam zdjęcie- oparł, machając telefonem, który trzymał w ręce.
   - To bardzo ciekawe, ale proszę wracaj już spać- powiedziałam cicho, ale za to stanowczo.
   Następnego dnia wstałam jako druga, tak uprzedził mnie Niall, który po cichu grzebał w swoim telefonem, a znając Nialla, siedział sobie na twitterze i publikował sporą ilość tweetów w jego śmiesznym i niezrozumiałym stylu.
   - Dzień dobry- przywitałam się z chłopakiem, jednocześnie się przeciągając.- Pomożesz mi ze śniadaniem?- dodałam, nie dając mu dojść do słowa.
   - Spoko- odpowiedział i wygramolił się z łóżka, po czym ja zrobiłam to samo. Nasunęłam kołdrę, na odkrytego Louisa i poszłam razem z Niallem do kuchni.
   Zdążyliśmy się uwinąć z przygotowaniem śniadania, za nim pozostali zwlekli się z łóżek.
   Cały dzień poświęciłam na niezbyt przyjemnych rzeczach, związanych z organizacją pogrzebu, który miał być już jutro. Do domu wróciliśmy z Louisem strasznie zmęczeni, więc od razu nie zwracając uwagi na nic poszłam się umyć, a już po dwudziestej rozkładałam sobie kanapę. Natomiast jeśli chodzi o pozostałych, to siedzieli oni w kuchni i prowadzili jakąś dosyć głośną dyskusję, jednak nie chciało mi się fatygować ich uciszać. Wsadziłam sobie słuchawki w uszy, puściłam wolną piosenkę i zamknęłam oczy.
   Dzisiaj to ja wstałam jako ostatnia, aż się zdziwiłam, że sześć osób mnie nie obudziło.
   - Czemu mnie nie obudziliście?- spytałam Louisa, który właśnie wyszedł z kuchni.
   - Nikt nie miał sumienia cię budzić- odpowiedział, po czym delikatnie pocałował moje usta.- Ktoś czeka na ciebie w kuchni- dodał, gdy odsunęliśmy nasze twarze od siebie.
   - Jak wyglądam?- spytałam, zaraz po tym jak wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam sobie układać fryzurę dłońmi.
   - To nikt szczególny- odparł, kiedy ja już łapałam za klamkę od kuchni. Po chwili otworzyłam drzwi i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Nagle spostrzegłam owego gościa.
   - Hej- powitałam wszystkich zgromadzonych w kuchni moich przyjaciół.- Cieszę się, że jednak przyjechałeś- te słowa skierowałam do Harrego, który właśnie zaczął zmierzać w moim kierunku.
   - Cześć Marry, przykro mi z powodu śmierci twojej mamy- odparł, a następnie mocno mnie do siebie przytulił.
   - Przyjechałeś tu sam z siebie?- spytałam.
   - Nie zupełnie, Louis do mnie wczoraj zadzwonił i powiedział, że wiesz o tym, że ja wiedziałem o chorobie twojej mamy i że powinienem pojawić się na pogrzebie- odpowiedział.
   - Rozumiem, dziękuję, że przyjechałeś. Chciałabym z tobą porozmawiać, ale to później- powiedziałam, a Harry lekko się uśmiechnął.
   - Merry, nie chcę cię jakoś specjalnie pośpieszać, ale chyba powinnaś już się ubierać, bo znając to ile czasu potrzebujesz na wyszykowanie się, istnieje możliwość, że nie zdążymy na ten pogrzeb- wtrącił Lou, który właśnie wszedł do kuchni. Spojrzałam na zegar, który wisiał na scenie i momentalnie pobiegłam do łazienki. Miałam tylko godzinę na doprowadzenie się do porządku.
   - Kochanie, jesteś gotowa?- usłyszałam głos Louisa, który dochodził z dołu.
   - Momencik- odkrzyknęłam i zabrałam się za podkreślanie moich oczu wodoodpornym tuszem.
   Po chwili siedziałam już z Louisem, Niallem, Harrym i Nickiem, którego samochodem jechaliśmy wprost do kościoła, w którym miała odbyć się msza pogrzebowa. Natomiast pozostali jechali taksówką.
   Przez całą mszę wpatrywałam się w stojącą na środku kościoła zamkniętą, ciemną trumnę, w której leżało martwe ciało mojej mamy. Przez całe pięćdziesiąt minut byłam zupełnie w innym świecie.
   - Merry chcesz coś powiedzieć wszystkim?- szepnął do mnie Louis, który jednocześnie wyrwał mnie z niekontrolowanego transu.
   - Co, że teraz? No nie wiem- odpowiedziałam.
   - No tak teraz. Idź wierzę, że dasz sobie radę- odparł, jednocześnie delikatnie, wypychając mnie z ławki.
   Niepewnym krokiem podeszłam do mównicy, obniżyłam sobie mikrofon i rozejrzałam się po kościele, w którym było jakieś trzydzieści kilka osób. Pewien strach i trema ogarnęła mój umysł, jednak mimo to postanowiłam spróbować coś powiedzieć.
   - Zacznę od podziękowania wszystkim tu obecnym za przybycie- zaczęłam, a mój głos drżał. Odruchowo zerknęłam w stronę Louisa, który się do mnie uśmiechnął, co dodało mi nieco pewności siebie.- Jeśli chodzi o moją mamę, każdy zapewne przyzna, że była osobą radosną, pomocną i jak dla mnie kochaną. Między nami oczywiście zdarzały się kłótnie, jednak nie byłam w stanie się na nią długo gniewać, była dla wszystkich za dobra. Odkąd  pamiętam nasze życie wcale nie było takie idealne i łatwe. Bardzo szybko umarł mój tata, po którego śmierci mama długo nie mogła się pozbierać, a później jeszcze ta przeprowadzka. Mam nadzieję, że teraz jest z tatą w innym, lepszym świecie i są tam razem szczęśliwi- gdy skończyłam przemawiać po raz chyba setnym w przeciągu kilku dni zaczęłam płakać, podbiegłam do Louisa i się do niego przytuliłam.
   - Lepiej nikt by tego nie powiedział- odparł, po czym pocałował mnie w czoło.
   Przed kościołem wszyscy zgromadzeni w nim wcześniej zaczęli mi składać kondolencje, a następnie na przykościelnym cmentarzu pochowano trumnę. Gdy wszyscy się rozeszli ja wraz z Louisem i Harrym zostaliśmy jeszcze nad grobem jakieś kilkanaście minut.  
______________________________________________
No taki tam. Myślałam, że napiszę trochę więcej, ale czasu mi zabrakło. Od razu mówię, że kolejny jakoś w poniedziałek, albo środę, jeszcze dokładnie nie wiem. Wszystkich, którym podoba się ten rozdział, bądź nie proszę o zostawienie szczerego komentarza. Dzięki. 

PS. Tutaj link do strony na facebooku, gdzie pojawiają się różne informacje dotyczące opowiadania :) http://www.facebook.com/UzaleznieniOdOpowiadanie                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   

8 komentarzy:

  1. chyba zapomniałaś o babci która jest chyba ważna i powinna wspierać Merry :*) ale ogólnie smutno..i szybko zakończyłaś pogrzeb :(
    Rozdział jak zawsze bardzo fajny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe wcale nie, ale miło, że pomyślałaś o babci. Dobra nie będę wam tu zdradzać tajemnic dotyczących babci, ale jeśli chodzi to nie nie zapomniałam o niej ;p

      Usuń
    2. no tak jesteś profesjonalną pisarka jak w ogóle mogłam tak pomyśleć to skandal z mojej strony :D

      Usuń
  2. mi się podoba ale to nic nowego, bo każdy rodział jest świetny!! kurde tak długo czekać! ale co tam do środy jestem w domu :) hahaha Niall chciał im zrobić zdjęcie! ;) ooo kochany... >.< ok nie wiem co jeszcze napisać więc życze weny i czasnu. Czekam na next! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. smutny :( ale fajny, dobrze napisany, podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie lubię pogrzebów. przemowa całkiem fajna. mam nadzieję, że wrzucisz trochę życia teraz do tego bloga. :) Córeczka Dan i Li ma miec na imię Ania :) pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
  5. Megaśnyyy *.* Uwielbiam too. Trochę smutny, ale czy w życiu zawsze i wszystko się dobrze układa ? no nie.
    Jesteś świetna. ; **

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny ;D Pisz dalej bo masz talent ;P

    OdpowiedzUsuń