wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 11


- Louis zrób coś , to boli!- wykrzyczałam, bo byłam wściekła, że chłopak tylko się we mnie wpatrywał.
- Dobra, rozumiem- wyjął z kieszeni telefon, po czym oddalił się i zadzwonił po kogoś.
- Dzwoniłeś po chłopaków?- zapytałam się go, nadal płacząc.
- Nie, nie ma ich jeszcze w Londynie- w tym momencie podjechała w naszą stronę karetka, z której wyskoczyło dwóch ratowników medycznych.
Gdy ujrzeli mnie mnie całą zapłakaną, a w dodatku jęczącą z bólu, od razu d mnie podbiegli. Zaczęli robić coś przy mojej kostce, za którą wcześniej się trzymałam, co mnie tak bolała, że zaczęłam niekontrolowanie piszczeć.
-Złamana- oznajmił jeden z nich.- Musimy zabrać cię do szpitala- dodał chwilkę później.
- No super jeszcze tego mi brakowało- mruknęłam sama do siebie, kiedy mężczyźni usiłowali mnie podnieść.
- Mogę jechać z...- zaczął Lou.
- Tak możesz, wskakuj do przodu- odpowiedział mężczyzna na niedokończone pytanie Louisa.
Nienawidzę szpitali! Pełno w nich marudzących, poważnych ludzi, a do tego ten ohydny zapach. Posadzono mnie na wózku, po czym w mgnieniu oka znalazłam się w jakimś nie za dużym pomieszczeniu. Najpierw zrobili mi prześwietlenie, później nastawili nogę i ostatecznie wsadzili w gips. Gdy wyszłam na korytarz, Louis stał tam już lekko poddenerwowany, a obok niego moja mama. Spojrzałam pytająco na chłopaka, ale ten tylko się uśmiechnął i usiadł na krzesło.
- Możemy już stąd wyjść?- zaczęłam, a usłyszawszy to Louis, podszedł do mnie i objął mnie w talii. Chciał po prostu służyć mi za podpórkę.
Plusem w tym całym, dzisiejszym zdarzeniu było to, że dostałam dwutygodniowe zwolnienie z chodzenia do szkoły. Natomiast na wuef mogłam wrócić dopiero za dwa miesiące. W drodze do domu zajechałam jeszcze z mamą do sklepu kupić kule, abym jakoś sprawnie mogła się poruszać. Mimo, nastawienia i wsadzenia mojej kostki w gips, cały czas odczuwałam niemiły ból w niej.
- Co chcesz na kolację?- zapytała mama, gdy weszłyśmy do domu.
- Nic, dzięki, jestem wykończona, chyba pójdę już się położyć- oznajmiłam, po czym pokuśtykałam do swojego pokoju na piętrze. Ostatecznie udało mi się przebierać w piżamkę i wgramolić do ciepłego łóżka
następnego dnia obudził mnie straszliwy ból w kostce, którą musiałam w coś przywalić przez sen. Mamy nie było już w domu, bo miała jechać trochę szybciej do pracy, aby po drodze zawieść do szkoły jeszcze moje zwolnienie. Całe dwa tygodnie wolnego, no cóż przyda mi się trochę wolnego. Jednak już od samego ranka zaczęło mi się nudzić, a co dopiero znaleźć sobie zajęcie do końca miesiąca. Po śniadaniu zadzwoniłam do Louisa, ale ten nie odbierał. Najwidoczniej był już w szkole. Następnie wybrałam numer do Harrego.
- Halo?- usłyszałam zachrypnięty, głos po kilku sygnałach.
- Hej Harry, co to za dziwny głos?- zapytałam.
- Powiedzmy, że się trochę przeziębiłem po tych wszystkich koncertach- odpowiedział powoli, bo cały czas przerywał mu kaszel.
- Idziesz dziś do szkoły?- zmieniłam temat, aby nie przeciągać.
- Nie, a co? Chcesz przyjechać?
- Jeśli mogę. Nie wytrzymam całego dnia siedząc w domu i gapiąc się w ekran telewizora.
- Dobra to czekam na Ciebie- nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo Harry już perfidnie się rozłączył.
Jak się okazało do szkoły poszedł tylko Louis i Zayn, pozostali, nie licząc chorego Hazzy, zrobili sobie dzień wolny od zajęć.
- U nie ciekawie to wygląda- stwierdził Liam gdy mnie zobaczył, a raczej gips na mojej nodze.- Co ten Lou z tobą wyprawia, że są takie skutki?- uśmiechnął się do mnie, po czym zniknął gdzieś za drzwiami od piwnicy. Nie miałam zielonego pojęcia w jakim cele on się tam udał.
Jednak kilka sekund później wyłonił się zza drzwi z małym, kolorowym pudełkiem w rękach.
- Hej chłopaki, znalazłem- Liam krzyknął na cały głos.
Chwilę później w salonie znaleźli się Niall i Harry z czerwonym nosem i w szlafroku. Na ich twarzach gościły takie jakieś podstępne uśmieszki. Nie zwracając większej uwagi na nich, zajęłam wolne miejsc na kanapie.
- Brawo Liam, ja chcę zielony- Niall podszedł żwawo do Payna i sięgnął ręką do pudełka, z którego wyjął marker o wspomnianym przez niego wcześniej kolorze.
- Merry jesteś gotowa?- usłyszałam zza pleców głos Hazzy.
- Nie zupełnie wiem na co mam być gotowa- wszyscy chłopcy podeszli do mnie i o dziwo zajęli miejsce na podłodze.
- Jak to na co? Na przyozdobienie tego brzydkiego gipsu- w jednej chwili rozległ się dźwięk otwieranych markerów, a nie wiedziałam za bardzo co mam zrobić w takiej sytuacji.
Z zaciekawieniem przyglądałam się powstającym na mojej nodze obrazkom i napisom. Niall narysował mi z piętnaście czterolistnych koniczyn różnych rozmiarów, Liam napisał „ Never say never” , co od razu skojarzyło mi się z piosenka Justina Biebera, o takim właśnie tytule. Natomiast Harry narysował mi goryla. Tak mi się bynajmniej wydawało, bo równie dobrze mogło być to wszystko. Na koniec chłopcy jeszcze podpisali się każdy pod swoim dziełem i dorysowali pełno serduszek.
- Urocze- skomentowałam, gdy przyjrzałam się końcowej wersji ich dzieła. Chwilę później do domu weszli Louis i Zayn. Mina Lou na mój widok była rewelacyjna, tak słodko się uśmiechnął, po czym podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Przy okazji nadepnął mi na nogę, na co ja cicho zapiszczałam. Cały Louis.
- Co tu robisz?- zapytał, gdy uwolnił mnie z silnego uścisku.
- Przyjechałam poplotkować trochę na twój temat z chłopakami- zażartowałam.
- Co to ma być?- spytał Louis, wskazując palcem na moją złamaną nogę.
- Jak to co? Gips- uśmiechnęłam się do niego.
- Czemu mi ją oszpeciliście, jakimiś brzydkimi rysunkami. Co to goryl?- Lou spojrzał na kolegów, którzy zupełnie olali to pytanie.
- Masz ochotę gdzieś się przejść?- zapytał Lou.
- Wiesz muszę iść po prezenty dla mamy i przyjaciółek, więc jak chcesz możesz mi potowarzyszyć, tylko wiesz, ja z tą nogą nie będę szybko chodzić.
Louis bez zastanowienia, zgodził się. Oj chyba nie wiedział jak wyglądają zakupy w moim towarzystwie, to moje niekontrolowane niezdecydowanie. Wybraliśmy się do najbliższej galerii handlowej. W sklepach spędziliśmy jakieś cztery godziny, a ja i tak nie byłam zadowolona z tego co kupiłam. Louisa, natomiast trzymałam cały czas przy sobie, bo wszędzie, aż roiło się od fanek, które i tak do nas podchodziły prosiły Louisa o zdjęcie, autografy i pytały, czy jesteśmy parą, na co chłopak odpowiadał prawdę, że tak jesteśmy. Najbardziej jednak zdziwiło mnie, jak jedna dziewczyna pierw poprosiła o zdjęcie z Louisem, a później ze mną. Odmówiłam, bo jakoś nie czułam się nie wiadomo kim, żeby ludzie robili sobie ze mną zdjęcia, nie jestem nikim slawnym.
Nie obejrzałam się, a już minął miesiąc od mojego upadku ze schodów, a z mojej nogi zniknął gips. Jednak i tak cały czas musiałam chodzić o kulach. Chłopcy strasznie ubolewali nad tym, że ich dzieło tak po prostu wylądowało w szpitalnym koszu na śmieci.
Do świąt Bożego Narodzenia zostały tylko dwa dni. Jednak Wigilię po części obchodziłam już dzisiaj. W związku z tym, że chłopcy na święta wyjeżdżali do swoich rodzin, postanowiliśmy przyspieszyć naszą wspólną wigilię, którą zorganizowali Liam i Harry. Ja miałam przyjechać tylko na gotowe.
Założyłam jedną ze swoich ulubionych sukienek, którą przyozdobiłam brązowym paskiem. Na mojej szyi widniał naszyjnik od Louisa, którego w ogóle nie zdejmowałam. Umalowałam się delikatnie, po czym zabrałam się za pakowanie prezentów dla chłopaków. Do domu moich przyjaciół zawiozła mnie mama, ponieważ w okresie świątecznym autobusy jeżdżą rzadziej, a nie chciałam iść piechotą z tymi wszystkim torebkami.
- To udanej Wigilii słonko- powiedziała mama, gdy wysiadałam z samochodu.
- Hej, jest tutaj ktoś?- weszłam do ich domu, oszczędzając sobie pukania do drzwi. Cały parter był przyozdobiony różnymi lampkami i dekoracjami. Na środku stał wielki, wypełniony po brzegi jedzeniem stół.- Halo Louis, Harry, ktokolwiek...- zaczęłam się niecierpliwie rozglądać po pokoju, a następnie weszłam do kuchni, w której też nikogo nie było. W pewnym momencie zgasło światło, a wkoło nastała ciemność. Chciałam podejść w stronę włącznika światła, ale potknęłam się o coś i z ogromnym hukiem wylądowałam na podłodze.
- Boże co to było?- doszły mnie paniczne słowa Nialla.
- Nie nic, to tylko ja się przewróciłam, przez waszą głupotę- odparłam, a po tych słowach zapaliło się światło, rozświetlając ponownie salon.
- Dzięki, niezdara ze mnie, macie tu gdzieś choinkę, bo muszę odłożyć prezenty?
- Po co nam choinka, ona tylko denerwuje, kiedy się na nią patrzy i widzi wszystkie prezenciki, których jeszcze nie można odpakować- stwierdził Liam.
- Aha, okay. To proszę- podałam im upominki, zostawiając sobie Lou na koniec.- I tak wiesz co w niej jest, więc przepraszam, że nie będzie to dla ciebie jakaś miła niespodzianka- uśmiechnęłam się wręczając Louisowi paczkę, którą od razu zaczął odpakowywać.
- Wiesz, że jest piękna, nie tak jak ty, ale...- przerwałam mu słodkim i czułym pocałunkiem.
- Kocham cię głuptasie- wyszeptałam, gdy nasze usta się od siebie oddaliły.
- Ja ciebie też kocham, a tak przy okazji mam coś dla ciebie- wyjął spod stołu torebkę na prezenty i mi ją wręczył.
Wyciągnęłam z jej wnętrza bluzkę, bluzkę w paski, a do tego identyczną jaką kupiłam Louisowi, tylko, że damską. Spojrzałam ze zdziwionym wyrazem twarzy na chłopaka.
- Lou, paski? Przecież one są tylko twoje.
- Chciałem połączyć to co najpiękniejsze dla mnie na świecie, a zresztą, jesteś jedyną osoba, która na nią zasłużyła.
- Kocham cię- powtórzyłam.
- Hej gołąbeczki, chcielibyśmy coś wam powiedzieć- Harry, przerwał nam naszą romantyczną chwilę.
- No dawaj Hazz, co to takiego?- krzyknął Louis, obejmując mnie w talii.
- A więc...- zaczął, spoglądając na każdego po kolei.- Yyy, Liam ma dziewczynę- wykrztusił, wytykając język w stronę Payna.
- Harry głupku, nie miałeś tego mówić jeszcze- wkurzył się Liam.
- Szczęścia- powiedziałam krótko, po czym spojrzałam na Louisa, który się do mnie lekko uśmiechnął.
- Stop! To nie o to chodziło- wtrącił Zayn, karcąc wzrokiem loczka.- Mamy dla was prezent, taki wspólny- dokończył.
- Lou, co oni kombinują?
- Nie mam pojęcia, ale szykuj się na najgorsze- odpowiedział mi na ucho, szepcząc.
- Mamy dla was bilety na Majorkę, na dwa tygodnie ferii- dokończył Niall, bo Zayn nie mógł się wysłowić po tym jak odpakował swój prezent, bodajże od Harrego. A teraz wpatrywał się ze zmieszaną miną na żabę w słoiku.
- Robicie sobie jakieś jaja z tą Majorką, prawda?- stwierdziłam z niedowierzaniem w głosie jak i na twarzy.
- Żarty to sobie robi Harry, stary po co mi żaba?!- skomentował Zayn, unosząc słoik do góry, bez przerwy się w niego wpatrując.
Jednak z tą Majorką nikt nie żartował. Liam podszedł do nas i podał mi kopertę w której znajdowały się dwa bilety. Byłam bardzo szczęśliwa, więc wyściskałam jak najmocniej mogłam każdego z chłopaków.
- Jedziemy sami?- wreszcie usłyszałam, głos mojego chłopaka.
- No nie zupełnie. Jadę jeszcze ja z Danielle i Zayn z żabą- zaśmiał się Liam, a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.- Przedstawię ją wam dzisiaj, powinna być za kilka minut- dodał, cały czas się uśmiechając.
- Ups- wyjąkał Zayn.
- Co jest?
- Hekla mi zwiała- odpowiedział mulat.
- Jaka znowu Hekla?- zdziwił się Harry.
- No jak to jaka Hekla, nazwałem tak tą żabę od ciebie, panie Styles- wytłumaczył Zayn, a w tym samy momencie rozległo się pukanie do drzwi. Przeniosłam wzrok na Liama, który nagle się zestresował, a poznałam to po jego wyrazie twarzy.
- Liam idź otworzyć- szturchnęłam go.
- Chłopcy i Merry poznajcie moją kochaną dziewczynę- do pokoju weszła wysoka brunetka z pięknymi kręconymi włosami i ciemnymi oczami, którą Liam prowadził za rękę.
W tej sytuacji miałam ogromną ochotę zapaść się pod ziemie, bo przy niej wyglądałam jak jakaś uboga i brzydka krewna.
- Hej wszystkim, jestem Danielle- w salonie zabrzmiał jej melodyjny i delikatny głos.
- Wreszcie jesteś ty paskudny płazie- krzyknął Harry, a twarz dziewczyny przybrała dziwny, skrępowany wyraz.
- Harry, opanuj się, to moja dziewczyna, nie mów tak o niej- Liam stanął w obronie brunetki.
- To nie do niej, tylko do tej niewytresowanej żaby Zayna- loczek schylił się i wyciągnął spod szafy zielony, żywy prezent mulata.- Weź ją stary, a tak na przyszłość staraj się ją pilnować- dodał , wsadzając żabę do słoika.
- Teraz mogliśmy już wspólnie usiąść do stołu. Muszę przyznać, że chłopcy postarali się z tą kolacją. Musiałam popróbować wszystkiego, ponieważ Lou co chwilę wkładał mi coś na talerz, mówiąc, że to on to przygotował i koniecznie muszę to posmakować. Czyli jakieś dwa kilogramy, miałam już murowane.
W pewnym momencie Zayn nic nie mówiąc wstał od stołu, a Danielle dziwnie się na niego spojrzała.
- Idziesz gdzieś?- spytała zaciekawiona.
- Tak, idę zapalić- odpowiedział Zayn, narzucając na siebie czarną, grubą kurtkę.
- To ty palisz?- kolejne pytanie wydobyło się z ust Danielle, a wszyscy zaczęli się śmiać. Dziewczyna zrobiła zmieszaną minę, po której było widać, że nie wie z czego tak się śmiejemy.
- Zayn to stary palacz. Fajki całym jego życia- odpowiedziałam, a Zayn wytknął mi język, po czym wyszedł przed dom.
- No ja już będę się zbierał- zabrał głoś Niall.- Długa droga przede mną.
- Jedziesz już?- spytał Liam.
- Tak mam samolot za dwie godziny, a muszę być szybciej na lotnisku, może jakieś fanki się trafią to mi też zajmie trochę czasu. Zayn zawieziesz mnie?- krzyknął na tyle głośno, by stojący na zewnątrz Zayn mógł go usłyszeć.
Zanim chłopaki wyszli, musiałam jeszcze pożegnać się z Niallem, który mnie tak wyściskał, że wszystko co zjadłam prawie, że podeszło mi do gardła. Następnie wróciłam do stołu, przy którym zostali: Louis, Liam i Danielle. Zaraz coś jest nie tak.
- Em... Gdzie jest Harry?- zrobiłam zdziwioną minę, gdy zorientowałam się kogo brakuje.
- Dobranocka się skończyła, więc poszedł spać. Słodki maluch z niego- Lou uśmiechnął się szyderczo.
- To może ja też już pójdę, bo przecież maluchy powinny już spać- stwierdziłam, po czym wstałam z krzesła.
- Ups, zapomniałem, że jesteście w tym samym wieku- Louis klęknął na jedno kolano i chwycił moją dłoń.- Wybacz mi proszę.
- Louis, uspokój się robisz nam obojgu siarę- usiłowałam go podnieść, ale na marne się to zdało.
- Będę tak klęczał, dopóki mi nie wybaczysz.
- Dobra, dobra, wybaczam ci ty mój Romeo- cmoknęłam go w policzek, a on wrócił na swoje krzesło, natomiast ja usiadłam mu na kolanach.
- Śmieszni jesteście- skomentowała Danielle, a ja zerknęłam na zegar. Dochodziła już godzina jedenasta.
- Panie Tomlinson, czy odwiezie mnie pan do domu, bo jest już dosyć późno?- powiedziałam to takim dorosłym głosem, który zupełnie do mnie nie pasował.
- Już? Nie możesz zostać dłużej?- Louis posmutniał na tą wiadomość.
- Nie marudź mi tu- wróciłam do mojego normalnego tonu głosu.
- Taa, ale ja piłem, przecież- przypomniał mi.
- Ja cię zawiozę- powiedział Zayn, który dopiero wszedł do domu.
- To nie będzie dla ciebie problem?- spytałam.
- Jasne, że nie.
- Okay, to na razie wszystkim- spojrzałam na Danielle, która siedziała na kolanach Liam. Wyglądali ze sobą cudownie. Wręcz nie jak para, tylko jak brat z siostrą.
- Dobranoc Harry- krzyknęłam, gdy przechodziłam koło schodów.
- Cześć- odpowiedział momentalnie.
- A ze mną się nie pożegnasz?- spytał Lou patrząc na mnie takim słodkim i niewinnym wzrokiem.
- Przecież powiedziałam na razie to właśnie było na pożegnanie- uśmiechnęłam się, a chłopak podszedł do mnie i czule pocałował.
- To jest pożegnanie- spojrzałam, na Zayna, który wyglądał na zniecierpliwionego.
Bez przedłużania wyszliśmy oboje przed dom, a Zayn kulturalnie otworzył przede mną drzwi od samochodu. Chłopak jechał strasznie szybko, ale za to ostrożnie jak jakiś kierowca z kilku letnim stażem. Kiedy weszłam do domu wszędzie było ciemn, co musiało oznaczać, że mama poszła dzisiaj szybciej spać.
Tą prawdziwą Wigilię spędziłam z najbliższą rodziną. Zgarnęłam trochę kasy, a oprócz tego nową mp4. Jednak atmosfera całkowicie różniła się od tej panującej u chłopaków. Z rodziną krótko mówiąc było nudno. Gdy goście rozeszli się do własnych domów pomogłam mamie poznosić ze stołu.
- Mamo?- miałam zamiar poruszyć temat prezentu od chłopaków.
- Słucham słońce.
- Bo wczoraj jak byłam u chłopaków, to oni mi zrobili taki pewien prezent- przerwałam na chwilę, aby nabrać powietrza.- Dostałam od nich bilet na Majorkę- mama przystanęła, by na mnie spojrzeć.
- Masz tam się udać sama?- zapytała.
- Nie, nie Louisem, Liamem i jego dziewczyną.
- Nie zgadzam się, jesteście niepełnoletni- postanowiła mama.
- Wcale, że nie. Louis będzie miał, boże święty, przecież on ma dzisiaj urodziny zapomniałam- krzyknęłam waląc się w czoło.- A w ogóle Danielle też już ma osiemnaście, bo jest starsza od Liama- powiedziałam, a mama się zamyśliła.
- Pod jednym warunkiem. Będziesz w pokoju z tą Danielle, czy jak jej tam- na te słowa mamy, zrobiłam dziwną minę.
- Dobra spoko, a teraz idę zadzwonić do Louisa- jak powiedziałam, tak też zrobiłam, złożyła mu życzenia, po czym jeszcze chwilę porozmawialiśmy, a następnie poszłam się umyć.
Po tym jak się wykąpałam, zalogowałam się na twitterze. Spostrzegłam, że Danielle mnie obserwuję i nie tylko ona, a z kilkadziesiąt innych osób, a moja tablica zawalona była samymi prośbami o obserwowanie. Po chwili namysłu napisałam do Danielle, czy nie chce iść ze mną jutro na kawę. Nie musiałam nawet długo czekać na odpowiedź. Jednak zamiast kawy, miałyśmy iść na pizze.
Podczas gdy zamawiałyśmy pizze, na całą restaurację rozległ się głośny dźwięk sygnalizujący, że dostałam SMS-a od Louisa. „ Hej, co tam u Ciebie słonko? :*” odpisałam mu dosyć tajemniczo „No hej właśnie siedzę sobie w restauracji w bardzo miłym towarzystwie :)”. Nie minęło kilka sekund od wysłania wiadomości, gdy Louis zadzwonił.
- Halo?- nadusiłam zieloną słuchawkę.
- Kim on jest? Jak ma na imię? Skąd go znasz?- zaczął na dzień dobry zadawać niepotrzebne pytania.
- Louis, ale...- próbowałam wszystko mu wyjaśnić.
- Jest starszy? Wiesz co najlepiej daj mi go do telefonu, już ja sobie nim porozmawiam- wyczułam złość w jego głosie. Ale skoro tak bardzo chciał, to co mam zrobić, podałam telefon Danielle, która zrobiła zdziwioną minę. Gdy dziewczyna przyłożyła komórkę do ucha, od razu rozległa się nie miła wiązanka słów, wydobywających się z ust Lou. 
_______________________________________
Na początek chciałam bardzo podziękować za 3000 wejść i za to że czytacie te moje beznadziejne wypociny i je komentujecie. Moim zdaniem to opowiadanie robi się już nudne i się zastanawiam, czy go nie zakończyć. Co wy myślicie? Ogólnie może macie ochotę pobić kolejny rekord komentarzy, tym razem do pobicie 7. To co będzie 8 komentarzy? Bardzo na was liczę :) :)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Żarty to sobie robi Harry, stary po co mi żaba?!- skomentował Zayn, unosząc słoik do góry, bez przerwy się w niego wpatrując.
    Jednak z tą Majorką nikt nie żartował. Liam podszedł do nas i podał mi kopertę w której znajdowały się dwa bilety. Byłam bardzo szczęśliwa, więc wyściskałam jak najmocniej mogłam każdego z chłopaków.
    - Jedziemy sami?- wreszcie usłyszałam, głos mojego chłopaka.
    - No nie zupełnie. Jadę jeszcze ja z Danielle i Zayn z żabą- zaśmiał się Liam, a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.- Przedstawię ją wam dzisiaj, powinna być za kilka minut- dodał, cały czas się uśmiechając.
    - Ups- wyjąkał Zayn.
    - Co jest?
    - Hekla mi zwiała- odpowiedział mulat.
    - Jaka znowu Hekla?- zdziwił się Harry.
    - No jak to jaka Hekla, nazwałem tak tą żabę od ciebie, panie Styles- wytłumaczył Zayn, a w tym samy momencie rozległo się pukanie do drzwi. Przeniosłam wzrok na Liama, który nagle się zestresował, a poznałam to po jego wyrazie twarzy.
    - Liam idź otworzyć- szturchnęłam go.
    - Chłopcy i Merry poznajcie moją kochaną dziewczynę- do pokoju weszła wysoka brunetka z pięknymi kręconymi włosami i ciemnymi oczami, którą Liam prowadził za rękę.
    W tej sytuacji miałam ogromną ochotę zapaść się pod ziemie, bo przy niej wyglądałam jak jakaś uboga i brzydka krewna.
    - Hej wszystkim, jestem Danielle- w salonie zabrzmiał jej melodyjny i delikatny głos.
    - Wreszcie jesteś ty paskudny płazie- krzyknął Harry, a twarz dziewczyny przybrała dziwny, skrępowany wyraz.
    - Harry, opanuj się, to moja dziewczyna, nie mów tak o niej- Liam stanął w obronie brunetki. "
    hahahah ten moment mnie totalnie rozwalił ;D świetne opowiadanie jak na razie :)

    OdpowiedzUsuń