- Chcesz coś
zjeść?- spytał Lou, gdy ujrzał, jak schodziłam ze schodów.
- Nie przerywaj sobie, zaraz sobie coś znajdę w lodówce- odpowiedziałam, po czym żwawym krokiem udałam się do kuchni. Otworzyłam ogromną lodówkę, z której wyjęłam budyń. Tak naprawdę tylko to w niej było no nie licząc parówek i dwóch butelek wódki. Po chwili poczułam, że ktoś splata ręce na moim brzuchu, a głowę kładzie mi na ramieniu.
- Lou, gdzie są łyżeczki?- nie musiałam się do niego odwracać, żeby go poznać. Jego perfumy były niepowtarzalne, a za razem tak cudne, że wszędzie bym go poznała właśnie po zapachu.
- No, bo ten, my po prostu nie mamy w domu łyżek- wyszeptał mi do ucha.
- Co? Niby czemu?- odwróciłam się w jego stronę.
- To proste, Liam panicznie boi się łyżek i dlatego też nie możemy ich używać, gdy jest on w pobliżu- wytłumaczył.
- Żartujesz?- spytałam kpiącym głosem.
- Uwierz, że bym chciał.
- Okay, to w takim razie czym mam to zjeść?- wskazałam na pojemniczek z budyniem czekoladowym. W tym momencie Louis podał mi widelec, który wyciągnął z szuflady.
- Możesz spróbować tym- uśmiechnął się do mnie żartobliwie.
Chyba po raz pierwszy w życiu jadłam budyń widelcem. Mimo że cały czas mi z niego spadał jakimś cudem udało mi się opróżnić cały kartonik.
Kiedy dochodziła już godzina dwunasta w nocy, moje oczy bezwładnie zaczęły się zamykać ze zmęczenia.
-Chcesz już iść spać?- spytał Lou, gdy zauważył jak ziewam.
- Może troszeczkę- kolejne ziewnięcie zagościło na mojej twarzy, po ty jak odpowiedziałam chłopakowi.
- Możesz położyć się u mnie jak chcesz, a ja za chwilę do Ciebie dojdę- zaproponował, delikatnie się uśmiechając.
- Chyba jednak wolę spać na kanapie- odparłam zdecydowanie.
- Skoro tak chcesz, zaraz przyniosę ci pościel- powiedziawszy to, zniknął za jakimiś drzwiami.
Jednak nie na długo, bo chwilę później obładowany był kołdrą, poduszką i czymś tam jeszcze. Natomiast na jego twarzy dostrzegłam lekki grymas i niezadowolenie. No cóż, jak chce z kimś spać zawsze może iść do Harrego.
Rano obudziły mnie drażliwe głosy, dochodzące z kuchni. Powoli zwlekłam się z łóżka i podążyłam w stronę pomieszczenia obok. Otworzyłam drzwi, a moim jeszcze zaspanym oczom ukazały się postacie Zayna i Nialla, kłócących się ze sobą.
- No i widzisz co zrobiłeś idioto- krzyknął Zayn.- Jeśli nie to ci powiem niekumaty żarłoku, obudziłeś naszego gościa.
- Dobra nic się nie stało- wychrypiałam, a mój głos brzmiał jakbym całą noc ostro piła.- A tak w ogóle o co się kłócicie o tej porze?- spytałam, przetarłszy sobie oczy.
- Zayn zjadł wszystkie naleśniki, które kupiłem sobie wczoraj na śniadanie.
- Dobra, skończ już, tobie tylko jedzenie w głowie- wtrącił Zayn.
- Niall, masz mąkę, jajka, mleko i cukier?- zapytałam spokojnie.
- Wszystko jest w szafce. O tutaj- otworzył pierwszą szafkę obok piekarnika.- A po co ci to?- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Usmażę ci te naleśniki- zdecydowałam się na to, ponieważ chciałam się na coś przydać jako gość.
Gdy Niall usłyszał mój pomysł od razu się na mnie rzucił i mocno do siebie przytulił, gniotąc przy tym moje żebra. W tym momencie do kuchni wszedł przeciągający się Louis i loczek.
- Dzień dobry- zaczął ten pierwszy.- Niall odległość, nie zapominaj- dodał dodał, gdy zobaczył mnie i blondyna. Po tych słowach Niall momentalnie się ode mnie odsunął.
- Co jemy?- spytał Harry, któremu słodkie loczki wchodziły w oczy.
- Merry smaży nam dziś naleśniki, więc może w końcu zjemy coś normalnego, nie kupionego w TESCO- oznajmił Zayn.
- Dobra chłopaki, wypad mi z kuchni, bo jak na razie mi przeszkadzacie- zdziwiłam się, gdy wszyscy, oprócz Louisa w jednej sekundzie wyszli z kuchni.
- Louis ty też- dodałam, spoglądając na niego.
Chwilę później byłam już zupełnie sama w pomieszczeniu, więc szybko zabrałam się za robienie śniadania. W tym momencie byłam bardzo szczęśliwa, że mama nauczyła mnie gotować, bo inaczej teraz jadłabym coś niezdrowego. Jednak muszę przyznać, że smażenie naleśników dla sześciu osób jest niesamowicie męczące.
- Śniadanie!- krzyknęłam, gdy układałam ostatniego naleśnika na ogromnym talerzu.
Na chłopaków nie trzeba było wcale czekać. Chwilę później wszyscy zajadaliśmy się moim małym dziełem kulinarnym.
- Uwielbiam cię!- odparł Niall, wkładając sobie kolejną porcję naleśnika do ust.- wprowadź się do nas. Proszę- dodał, kiedy tylko przełknął to co miał w buzi.
Po tych słowach blondyna, wszyscy, łącznie ze mną wybuchnęli głośnym śmiechem. Góra naleśników zniknęła w mgnieniu oka. Oczywiście nie obeszło się bez bitwy o ostatnią porcję, którą ostatecznie zjadł Harry.
- Co jak co, ale ja nie zmyłam- powiedziałam dosyć poważnie.
Sobotni poranek był cudowny, na zewnątrz musiało być z jakieś 20 stopni, co jak na październik wydawało się być dużo. Po jedenastej pojechałam z Lou i Liamem po swoje rzeczy do domu. Co prawda pakowanie zajęło mi sporo czasu, ale chłopcy jakoś dzielnie przetrwali ten czas czekania, aż się ze wszystkim uwinę.
- To co dziś robimy?- spytał Liam, podczas drogi powrotnej do ich domku.
- Wesołe miasteczko?- rzuciłam propozycję, która właśnie przeszła przez moją głowę.
- A może wybierzemy się gdzieś sami?- Lou spojrzał na mnie z taką słodką, proszącą minką.
- Oj nie, nie, idziemy gdzieś wszyscy razem!
W moim weekendowym domku, przebrałam się w nieco wygodniejsze ciuchy, a na stopy włożyłam ukochane vansy. Gdy wspólnie wychodziliśmy z mieszkania, spostrzegłam identyczne czerwone buty na nogach Nialla.
Kocham parki rozrywki, to właśnie w nich mogłam poczuć się znowu jak mała, naładowana energią dziewczynka. Gdy ujrzałam wszystkie karuzele, kolejki, stoiska z konkursami i budki ze słodyczami, moje oczy się zaświeciły. Natomiast Harry na widok tego wszystkiego zaczął krzyczeć, piszczeć i skakać jak małe dziecko.
- Nie no, kocham tego kto wymyślił, żebyśmy dzień spędzili tutaj- wykrzyczał, rozglądając się dookoła.
- Tak, tak też cię kocham dzieciaku- powiedziałam to, mimo że to ja z nich wszystkich byłam najmłodsza. Nawet od Hazzy, który urodził się kilka miesięcy szybciej.
- Nie ma czasu na pogaduszki i podziękowania, trzeba wypróbować wszystko!- wtrącił Zayn, po czym staliśmy już w kolejce na największą karuzelę.
Czas w wesołym miasteczku z chłopakami biegł niesamowicie szybko. Właśnie zajadałam się wraz z Louisem różową watą cukrową, po której cała się lepiłam.
- Muszę iść do łazienki, umyć twarz, bo się kleję- oznajmiłam, gdy nie mogłam już wytrzymać tego uczucia, jakby ktoś wylał na mnie klej.
- To chodź- odpowiedział Lou.
- Louis, ale ja mogę iść sama- nie chciałam odrywać go od zabawy, bo właśnie miał iść wraz z Harrym na jakieś „Tornado”, czy coś w tym stylu.
- Nie ma mowy. Nie pamiętasz już jak ci mówiłem w kinie, że nigdy więcej nie puszczę cię samej do łazienki?- przypomniał mi sytuację z września.
- Nie przerywaj sobie, zaraz sobie coś znajdę w lodówce- odpowiedziałam, po czym żwawym krokiem udałam się do kuchni. Otworzyłam ogromną lodówkę, z której wyjęłam budyń. Tak naprawdę tylko to w niej było no nie licząc parówek i dwóch butelek wódki. Po chwili poczułam, że ktoś splata ręce na moim brzuchu, a głowę kładzie mi na ramieniu.
- Lou, gdzie są łyżeczki?- nie musiałam się do niego odwracać, żeby go poznać. Jego perfumy były niepowtarzalne, a za razem tak cudne, że wszędzie bym go poznała właśnie po zapachu.
- No, bo ten, my po prostu nie mamy w domu łyżek- wyszeptał mi do ucha.
- Co? Niby czemu?- odwróciłam się w jego stronę.
- To proste, Liam panicznie boi się łyżek i dlatego też nie możemy ich używać, gdy jest on w pobliżu- wytłumaczył.
- Żartujesz?- spytałam kpiącym głosem.
- Uwierz, że bym chciał.
- Okay, to w takim razie czym mam to zjeść?- wskazałam na pojemniczek z budyniem czekoladowym. W tym momencie Louis podał mi widelec, który wyciągnął z szuflady.
- Możesz spróbować tym- uśmiechnął się do mnie żartobliwie.
Chyba po raz pierwszy w życiu jadłam budyń widelcem. Mimo że cały czas mi z niego spadał jakimś cudem udało mi się opróżnić cały kartonik.
Kiedy dochodziła już godzina dwunasta w nocy, moje oczy bezwładnie zaczęły się zamykać ze zmęczenia.
-Chcesz już iść spać?- spytał Lou, gdy zauważył jak ziewam.
- Może troszeczkę- kolejne ziewnięcie zagościło na mojej twarzy, po ty jak odpowiedziałam chłopakowi.
- Możesz położyć się u mnie jak chcesz, a ja za chwilę do Ciebie dojdę- zaproponował, delikatnie się uśmiechając.
- Chyba jednak wolę spać na kanapie- odparłam zdecydowanie.
- Skoro tak chcesz, zaraz przyniosę ci pościel- powiedziawszy to, zniknął za jakimiś drzwiami.
Jednak nie na długo, bo chwilę później obładowany był kołdrą, poduszką i czymś tam jeszcze. Natomiast na jego twarzy dostrzegłam lekki grymas i niezadowolenie. No cóż, jak chce z kimś spać zawsze może iść do Harrego.
Rano obudziły mnie drażliwe głosy, dochodzące z kuchni. Powoli zwlekłam się z łóżka i podążyłam w stronę pomieszczenia obok. Otworzyłam drzwi, a moim jeszcze zaspanym oczom ukazały się postacie Zayna i Nialla, kłócących się ze sobą.
- No i widzisz co zrobiłeś idioto- krzyknął Zayn.- Jeśli nie to ci powiem niekumaty żarłoku, obudziłeś naszego gościa.
- Dobra nic się nie stało- wychrypiałam, a mój głos brzmiał jakbym całą noc ostro piła.- A tak w ogóle o co się kłócicie o tej porze?- spytałam, przetarłszy sobie oczy.
- Zayn zjadł wszystkie naleśniki, które kupiłem sobie wczoraj na śniadanie.
- Dobra, skończ już, tobie tylko jedzenie w głowie- wtrącił Zayn.
- Niall, masz mąkę, jajka, mleko i cukier?- zapytałam spokojnie.
- Wszystko jest w szafce. O tutaj- otworzył pierwszą szafkę obok piekarnika.- A po co ci to?- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Usmażę ci te naleśniki- zdecydowałam się na to, ponieważ chciałam się na coś przydać jako gość.
Gdy Niall usłyszał mój pomysł od razu się na mnie rzucił i mocno do siebie przytulił, gniotąc przy tym moje żebra. W tym momencie do kuchni wszedł przeciągający się Louis i loczek.
- Dzień dobry- zaczął ten pierwszy.- Niall odległość, nie zapominaj- dodał dodał, gdy zobaczył mnie i blondyna. Po tych słowach Niall momentalnie się ode mnie odsunął.
- Co jemy?- spytał Harry, któremu słodkie loczki wchodziły w oczy.
- Merry smaży nam dziś naleśniki, więc może w końcu zjemy coś normalnego, nie kupionego w TESCO- oznajmił Zayn.
- Dobra chłopaki, wypad mi z kuchni, bo jak na razie mi przeszkadzacie- zdziwiłam się, gdy wszyscy, oprócz Louisa w jednej sekundzie wyszli z kuchni.
- Louis ty też- dodałam, spoglądając na niego.
Chwilę później byłam już zupełnie sama w pomieszczeniu, więc szybko zabrałam się za robienie śniadania. W tym momencie byłam bardzo szczęśliwa, że mama nauczyła mnie gotować, bo inaczej teraz jadłabym coś niezdrowego. Jednak muszę przyznać, że smażenie naleśników dla sześciu osób jest niesamowicie męczące.
- Śniadanie!- krzyknęłam, gdy układałam ostatniego naleśnika na ogromnym talerzu.
Na chłopaków nie trzeba było wcale czekać. Chwilę później wszyscy zajadaliśmy się moim małym dziełem kulinarnym.
- Uwielbiam cię!- odparł Niall, wkładając sobie kolejną porcję naleśnika do ust.- wprowadź się do nas. Proszę- dodał, kiedy tylko przełknął to co miał w buzi.
Po tych słowach blondyna, wszyscy, łącznie ze mną wybuchnęli głośnym śmiechem. Góra naleśników zniknęła w mgnieniu oka. Oczywiście nie obeszło się bez bitwy o ostatnią porcję, którą ostatecznie zjadł Harry.
- Co jak co, ale ja nie zmyłam- powiedziałam dosyć poważnie.
Sobotni poranek był cudowny, na zewnątrz musiało być z jakieś 20 stopni, co jak na październik wydawało się być dużo. Po jedenastej pojechałam z Lou i Liamem po swoje rzeczy do domu. Co prawda pakowanie zajęło mi sporo czasu, ale chłopcy jakoś dzielnie przetrwali ten czas czekania, aż się ze wszystkim uwinę.
- To co dziś robimy?- spytał Liam, podczas drogi powrotnej do ich domku.
- Wesołe miasteczko?- rzuciłam propozycję, która właśnie przeszła przez moją głowę.
- A może wybierzemy się gdzieś sami?- Lou spojrzał na mnie z taką słodką, proszącą minką.
- Oj nie, nie, idziemy gdzieś wszyscy razem!
W moim weekendowym domku, przebrałam się w nieco wygodniejsze ciuchy, a na stopy włożyłam ukochane vansy. Gdy wspólnie wychodziliśmy z mieszkania, spostrzegłam identyczne czerwone buty na nogach Nialla.
Kocham parki rozrywki, to właśnie w nich mogłam poczuć się znowu jak mała, naładowana energią dziewczynka. Gdy ujrzałam wszystkie karuzele, kolejki, stoiska z konkursami i budki ze słodyczami, moje oczy się zaświeciły. Natomiast Harry na widok tego wszystkiego zaczął krzyczeć, piszczeć i skakać jak małe dziecko.
- Nie no, kocham tego kto wymyślił, żebyśmy dzień spędzili tutaj- wykrzyczał, rozglądając się dookoła.
- Tak, tak też cię kocham dzieciaku- powiedziałam to, mimo że to ja z nich wszystkich byłam najmłodsza. Nawet od Hazzy, który urodził się kilka miesięcy szybciej.
- Nie ma czasu na pogaduszki i podziękowania, trzeba wypróbować wszystko!- wtrącił Zayn, po czym staliśmy już w kolejce na największą karuzelę.
Czas w wesołym miasteczku z chłopakami biegł niesamowicie szybko. Właśnie zajadałam się wraz z Louisem różową watą cukrową, po której cała się lepiłam.
- Muszę iść do łazienki, umyć twarz, bo się kleję- oznajmiłam, gdy nie mogłam już wytrzymać tego uczucia, jakby ktoś wylał na mnie klej.
- To chodź- odpowiedział Lou.
- Louis, ale ja mogę iść sama- nie chciałam odrywać go od zabawy, bo właśnie miał iść wraz z Harrym na jakieś „Tornado”, czy coś w tym stylu.
- Nie ma mowy. Nie pamiętasz już jak ci mówiłem w kinie, że nigdy więcej nie puszczę cię samej do łazienki?- przypomniał mi sytuację z września.
Do domu
wróciliśmy dopiero po ósmej wieczorem, wszyscy zmęczeni, ale co
najważniejsze uśmiechnięci. Po powrocie rzuciliśmy się na
kanapę, aby chociaż chwilę odsapnąć. Odpadłam pierwsza, byłam
tak zmęczona, że chwyciłam ręcznik i piżamę, po czym poszłam
do łazienki się umyć. Nalałam sobie ciepłej wody do wanny, a po
chwili odprężałam się wygodnie sobie w niej leżąc. Było mi
bardzo przyjemnie. Jednak nic co piękne nie trwa wiecznie, bo po
jakiś dwudziestu minutach chłopcy zaczęli się dobijać do drzwi.
- Nareszcie!- krzyknął Niall, gdy otworzyłam drzwi od łazienki.
Pozostali jednak cały czas zalegali na sofie. Podeszłam do nich, po czym usiadłam Louisowi na kolanach, a ten objął mnie w talii, po czym wyszeptał do ucha.
- Zasłaniasz mi- spojrzałam na niego zdziwiona i wstałam.
- Osz ty, jutro nie dostaniesz śniadania- pogroziłam mu poważnym jak na mnie głosem.
- A co będzie na śniadanie?! Naleśniki może?- dobiegł nas głos z łazienki, w której obecnie przebywał Niall.
Gdy zrobiło mi się nieco zimno, postanowiłam pójść do pokoju Louisa, po jakiś jego sweter. W środku było dosyć przytulnie i cieplej niż na dole, podeszłam do jego szafy, a następnie zaczęłam szukać czegoś nadającego się do założenia.
- A co ty tu robisz?- poczułam oddech Louisa na swoim karku, co mnie początkowo wystraszyło.
- Szukam jakiegoś swetra, bo zapomniałam zabrać ze sobą, a jest mi trochę zimno- odpowiedziałam.
- Chłopak chwycił mnie za ręce, a ja odwróciłam się do niego przodem. Jego wzrok skupił się na moich zielonkawych oczach, natomiast, gdy ja przeniosłam wzrok na jego tęczówki, od razu się w nich zatraciłam. W pewnym momencie wzrok chłopaka przeniósł się na moje usta, które chwilę temu delikatnie przegryzłam. Wiedziałam doskonale co Louis chce właśnie zrobić. Powoli jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a gdy dzieliły nas centymetry, niespodziewanie zadzwonił mój telefon, przerywając sytuację, w której się znalazłam.
- Przepraszam, ale muszę odebrać- powiedziawszy to wyszłam z sypialni. Po chwili usłyszałam kilka przekleństw, wydobywające się z ust Lou i jakiś huk.
- Hallo?- powiedziałam cicho do słuchawki.
- Hej kochana, czemu się nie odzywasz? Tęsknie za tobą- poznałam głos mojej przyjaciółki Megan.
- Cześć, przepraszam, spotkamy się we wtorek po szkole?- zapytałam z nadzieją, że się zgodzi.
- Jasne, a jak tam chłopaki?
- A dobrze. Dzisiaj byliśmy w wesołym miasteczku, było super, a przed chwilą Louis chciał mnie pocałować- zdałam jej krótką relację z dzisiejszego dnia,
- Jak to chciał? Nie pocałował cię?
- No nie, bo nam przerwałaś- wytłumaczyłam spokojnie.
- To się nazywa mieć wyczucie czasu. Dobra już ci nie przeszkadzam, to do zobaczenia we wtorek- dziewczyna się rozłączyła, a ja zeszłam do kuchni napić się wody.
- I co, aż tak źle całuje, że mu uciekłaś?- zapytał Harry, gdy weszłam do salonu ze szklanką wody mineralnej w dłoni.
- Nie całowaliśmy się- sprostowałam.
- No nie Lou znowu nawalił- skomentował Liam.- A mówił, że tym razem to zrobi, a to kłamczuch z niego- dodał po chwili.
- Tym razem to ja nawaliłam, a mianowicie moja komórka- usprawiedliwiłam Louisa.- A może to i dobrze, że nie doszło do tego buziaka- powiedziałam sama do siebie.
- Nie mów tak, jemu bardzo zależy na tobie- moje słowa musiał usłyszeć stojący obok Zayn, który od razu je skomentował.
- Wiem o tym i mi też zależy, ale...- przerwałam na chwilę, aby się zastanowić, czy oby na pewno chcę to powiedzieć na głos.- Ale ja się ten, no jeszcze nigdy nie całowałam.
- Dobra nie żartuj sobie tutaj, tylko wracaj do Louisa i róbcie to co powinniście robić- wtrącił Harry, a ja tylko spojrzałam na niego kamiennym wzrokiem.- Ty nie żartowałaś, prawda?
- Ona kłamie, a to jak się całowałaś wtedy ze mną?- zapytał podejrzliwie Liam.
- To było co innego, taki buziak aktorski, nie na serio.
- Wtedy byłaś świetna, mimo że udawałaś, więc teraz idź na górę i to powtórz tylko tym razem na serio- oznajmił Liam.
Może i miał rację. Chłopcy odprowadzili mnie wzrokiem do schodów, po których nie pewnie wróciłam na górę i delikatnie zapukałam do drzwi pokoju Lou, po czym powoli nadusiłam klamkę i weszłam do środka. Lou leżał na łóżku ze wzrokiem wpatrzonym w sufit.
- Przepraszam. Wybaczysz mi ten telefon?- chłopak nic nie odpowiedział.- Louis halo?- dalej cisza.- Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to sobie idę- dopiero te słowa nieco poskutkowały, bo chłopak zmienił pozycję, na siedzącą.
- Wiesz mam cie gdzieś, siedź sobie tutaj tak sam w tym pokoju i gap się w ten sufit, na pewno w czymś ci to pomoże!- wyszłam z pokoju , trzaskając z całych sił drzwiami, jednak stanęłam tuż prze nimi.
- Nareszcie!- krzyknął Niall, gdy otworzyłam drzwi od łazienki.
Pozostali jednak cały czas zalegali na sofie. Podeszłam do nich, po czym usiadłam Louisowi na kolanach, a ten objął mnie w talii, po czym wyszeptał do ucha.
- Zasłaniasz mi- spojrzałam na niego zdziwiona i wstałam.
- Osz ty, jutro nie dostaniesz śniadania- pogroziłam mu poważnym jak na mnie głosem.
- A co będzie na śniadanie?! Naleśniki może?- dobiegł nas głos z łazienki, w której obecnie przebywał Niall.
Gdy zrobiło mi się nieco zimno, postanowiłam pójść do pokoju Louisa, po jakiś jego sweter. W środku było dosyć przytulnie i cieplej niż na dole, podeszłam do jego szafy, a następnie zaczęłam szukać czegoś nadającego się do założenia.
- A co ty tu robisz?- poczułam oddech Louisa na swoim karku, co mnie początkowo wystraszyło.
- Szukam jakiegoś swetra, bo zapomniałam zabrać ze sobą, a jest mi trochę zimno- odpowiedziałam.
- Chłopak chwycił mnie za ręce, a ja odwróciłam się do niego przodem. Jego wzrok skupił się na moich zielonkawych oczach, natomiast, gdy ja przeniosłam wzrok na jego tęczówki, od razu się w nich zatraciłam. W pewnym momencie wzrok chłopaka przeniósł się na moje usta, które chwilę temu delikatnie przegryzłam. Wiedziałam doskonale co Louis chce właśnie zrobić. Powoli jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a gdy dzieliły nas centymetry, niespodziewanie zadzwonił mój telefon, przerywając sytuację, w której się znalazłam.
- Przepraszam, ale muszę odebrać- powiedziawszy to wyszłam z sypialni. Po chwili usłyszałam kilka przekleństw, wydobywające się z ust Lou i jakiś huk.
- Hallo?- powiedziałam cicho do słuchawki.
- Hej kochana, czemu się nie odzywasz? Tęsknie za tobą- poznałam głos mojej przyjaciółki Megan.
- Cześć, przepraszam, spotkamy się we wtorek po szkole?- zapytałam z nadzieją, że się zgodzi.
- Jasne, a jak tam chłopaki?
- A dobrze. Dzisiaj byliśmy w wesołym miasteczku, było super, a przed chwilą Louis chciał mnie pocałować- zdałam jej krótką relację z dzisiejszego dnia,
- Jak to chciał? Nie pocałował cię?
- No nie, bo nam przerwałaś- wytłumaczyłam spokojnie.
- To się nazywa mieć wyczucie czasu. Dobra już ci nie przeszkadzam, to do zobaczenia we wtorek- dziewczyna się rozłączyła, a ja zeszłam do kuchni napić się wody.
- I co, aż tak źle całuje, że mu uciekłaś?- zapytał Harry, gdy weszłam do salonu ze szklanką wody mineralnej w dłoni.
- Nie całowaliśmy się- sprostowałam.
- No nie Lou znowu nawalił- skomentował Liam.- A mówił, że tym razem to zrobi, a to kłamczuch z niego- dodał po chwili.
- Tym razem to ja nawaliłam, a mianowicie moja komórka- usprawiedliwiłam Louisa.- A może to i dobrze, że nie doszło do tego buziaka- powiedziałam sama do siebie.
- Nie mów tak, jemu bardzo zależy na tobie- moje słowa musiał usłyszeć stojący obok Zayn, który od razu je skomentował.
- Wiem o tym i mi też zależy, ale...- przerwałam na chwilę, aby się zastanowić, czy oby na pewno chcę to powiedzieć na głos.- Ale ja się ten, no jeszcze nigdy nie całowałam.
- Dobra nie żartuj sobie tutaj, tylko wracaj do Louisa i róbcie to co powinniście robić- wtrącił Harry, a ja tylko spojrzałam na niego kamiennym wzrokiem.- Ty nie żartowałaś, prawda?
- Ona kłamie, a to jak się całowałaś wtedy ze mną?- zapytał podejrzliwie Liam.
- To było co innego, taki buziak aktorski, nie na serio.
- Wtedy byłaś świetna, mimo że udawałaś, więc teraz idź na górę i to powtórz tylko tym razem na serio- oznajmił Liam.
Może i miał rację. Chłopcy odprowadzili mnie wzrokiem do schodów, po których nie pewnie wróciłam na górę i delikatnie zapukałam do drzwi pokoju Lou, po czym powoli nadusiłam klamkę i weszłam do środka. Lou leżał na łóżku ze wzrokiem wpatrzonym w sufit.
- Przepraszam. Wybaczysz mi ten telefon?- chłopak nic nie odpowiedział.- Louis halo?- dalej cisza.- Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to sobie idę- dopiero te słowa nieco poskutkowały, bo chłopak zmienił pozycję, na siedzącą.
- Wiesz mam cie gdzieś, siedź sobie tutaj tak sam w tym pokoju i gap się w ten sufit, na pewno w czymś ci to pomoże!- wyszłam z pokoju , trzaskając z całych sił drzwiami, jednak stanęłam tuż prze nimi.
_______________________________________________________________________________-
Chyba jestem brutalem, że nie było buziaka ;) Mam nadzieję, że nie jesteście źli ;p A tak w ogóle może bijemy rekord komentarzy na tej stronie? jesteście w stanie pozostawić pod tym postem więcej niż 4 komentarze, ciekawe czy wam się uda. :) Dzisiaj wstawię kolejny rozdział bo mam już napisany, tylko specjalnie tak zrobiłam, żebyście sobie jeszcze poczekali na coś większego między Lou i Merry :)
Proszęę daj kolejny rozdział bo nie wytrzymam !!! Jesteś geniuszem <333
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie i jeszcze raz boskie!!!!!!!!! Chce kolejny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńProszę dodaj kolejny rozdział !! <33!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!:D
Świetne! ;)Pisz więcej masz talent! ;)
OdpowiedzUsuńDodaj nn bo zajebiscie piszesz !! :D
OdpowiedzUsuńAAAaaaaaaaaaaaaaaa.. ubóstwiam cię.!
OdpowiedzUsuńDodaj kolejny bo wykituje.
Buzi buzi Marry i Lou <3 Kocham
cud.miód
Świetne ! Pisz dalej , nie moge się doczekać :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ!!!!
OdpowiedzUsuń