- Za 5 minut, przy łazienkach-
powiedziawszy to, chłopak się rozłączył.
Zabrałam swoją torebkę i wolnym krokiem opuściłam salę numer 7. Kiedy Lou zauważył mnie na korytarzu, od razu do mnie podbiegł i z całych sił przytulił do siebie.
- Co ci odbiło?!- mówił to tak, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Nie podobał mi się tamten film- odpowiedziałam, a do swojej wypowiedzi dodałam słodki, niewinny uśmieszek.
- Przestań sobie żartować. Czemu to zrobiłaś- wypuścił mnie z uścisku, a jego dłonie spoczęły na moich ramionach, a jego wzrok uważnie wbił się w moje oczy.
- Nienawidzę, gdy ktoś mnie wkręca, chciałam się po prostu zemścić i tyle- przerwałam na chwilę.- Przepraszam- dodałam po chwili już bez uśmiechu, a z poważną miną.
- Dobra już. Ale nie rób tego nigdy więcej! A i wiedz, że już nigdy nie puszczę cię samej do łazienki, w miejscu publicznym.
- Okay, okay.
- No to na czym byłaś?- Lou zmienił temat.
- Na jakiś „Małpach w kosmosie”, czy coś takiego.
- A i to było takie ciekawe, tak?- zapytał Louis, delikatnie się uśmiechając.
- No tak. Wracamy do domu? Muszę przyznać, że to dziwnie wygląda jak tak stoimy, na samym środku korytarza- oboje, jednocześnie się zaśmialiśmy, po czym udaliśmy się do czarnej furgonetki, tej samej, która wczoraj stała przed moim domem. O dziwo w samochodzie siedzieli: Harry, Liam, Zayn i Niall.
- Ale żeś nam numer wywinęła- powiedział Zayn na mój widok.
- Należało wam się- odparłam, zajmując miejsce między Liamem, a Louisem.- A tak na poważnie, co wy tutaj robicie i to wszyscy?- zapytałam po chwili namysłu.
- No, bo wiesz Louis zrobił taką akcję ratowniczą, że musieliśmy tutaj przyjechać.- wytłumaczył Niall, ale jakoś średnio go zrozumiałam.
- To gdzie chcesz jechać?- dodał Liam, uważnie się we mnie wpatrując.
- Do domu, a gdzie? Już dawno powinnam w nim być i jeść obiad- na samą myśl o jedzeniu, zaburczało mi w brzuchu.
- Niall, daj jej coś do jedzeni!- w tym momencie, blondyn otworzył swoją torbę.
- Okay, to co chcesz? Żelki, czipsy, babeczki, czekoladę, parówki, wafle ryżowe, kabanosy...- Niall zaczął wyciągać wszystkie te produkty, a ja z podziwem wpatrywałam się w niego.- A ten, no, bo żelek ci nie dam, więc musisz wybrać coś innego- dodał, po czym schował dwie paczki misiowatych żelek do kieszeni kurtki.
Auto ruszyło, a ja zabrałam się za jedzenie wafli ryżowych, bo na koniec tylko to mi zostało, ponieważ resztę rzeczy Niall, wpakował do swojej ciemnej, skórzanej torby. Po kilkunastu minutach, samochód się zatrzymał, a siedzący z brzegu Lou otworzył tylne drzwi.
- Ej to nie jest mój dom. Gdzie ja do cholery jestem?- spytałam, obracając się wkoło, lokalizując okolicę, w której w danym momencie się znajdowałam.
- Jak to gdzie? W domu- odpowiedział, Harry uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Jeszcze pamiętam, jak wygląda mój dom!
- Dobra, nie marudź tylko chodź- powiedział Zayn, łapiąc mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę budynku, jednak jakoś udało mi się mu wyrwać.
- Nigdzie nie pójdę- pożałowałam tych słów, bo mulat obszedł mnie od tyłu, po czym wziął na ręce i wniósł do domu.
Mimo że chłopaki są gwiazdami, dom mieli urządzony naprawdę skromny i zarazem odrobinę zaniedbany. Cały ich mieszkanko, było bardzo podobne do mojego pokoju. Chodzi mi o to, że był w taki sam sposób zagracony.
- Chcesz coś do jedzenia?- spytał Niall.
- To wy gotujecie?- zdziwiłam się.
- No coś ty!- zaprzeczyli wszyscy, prawie że jednocześnie, a blondyn wyjął z kieszeni telefon, odszukał jakiś numer i przyłożył komórkę do ucha.
- Siema, dla mnie dwa razy udka kurczaka ze wszystkim, dwie pizze z podwójną szynką, raz szaszłyk wieprzowy i raz drobiowy, oba z frytkami, a co dla was chłopaki- zaśmiał się głośno.- Nie no żart, jestem na diecie, więc tym razem zamawiam mniej- wytłumaczył.- Merry, a co dla Ciebie?- nie odpowiedziałam nic- i jeszcze nuggetsy z frytkami- zakończył rozmowę, krótkim na razie.
- Lubisz nuggetsy?- spojrzał na mnie.
- Hmm, bo ja tak właściwie, no ten jestem wegetarianką- sztucznie się do nich uśmiechnęłam, odkrywając przy tym zęby.
- Mogłaś mówić szybciej- skomentował Harry.- W lodówce są budynie, jak chcesz to się poczęstuj.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo Louis chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Ledwo nadążałam za jego tempem, a ostatecznie znalazłam się w czyjejś sypialni, nawet wiedziałam w czyjej, bo wiadomo, że chłopak nie zabrałby mnie do pokoju, któregoś ze swoich kolegów, a tak ogólnie na drzwiach była kartka z napisem, szef szefów-Louis Tomlinson.
- Lou, mam się bać?
- Nie, nie. Ja chciałem tylko z tobą porozmawiać, a w salonie mam za dużą konkurencję- odparł chłopak.
- A o czym chcesz rozmawiać?
- O wszystkim.
Tak się i stało, rozmawialiśmy. O rzeczach śmiesznych, banalnych oraz o tych smutniejszych i poważniejszych. Muszę przyznać, że było bardzo miło, w ogólne jak byłam w jego towarzystwie zapominałam o wszystkim dookoła. Kiedy Louis poruszył temat mojego taty, z oczy popłynęły mi łzy. Na tą reakcję, chłopak przysunął się bliżej mnie, otarł wierzchem dłoni moje łzy i mocno mnie do siebie przytulił. Wtulona w jego ciepły tors czułam się cudownie, jednak tą niesamowitą chwilę przerwał wibrujący telefon, który znajdował się w mojej kieszeni. Początkowo zignorowałam moją komórkę, ale ktoś ie dawał za wygraną.
- Przepraszam, ale muszę odebrać- spojrzałam na Louisa przepraszającym wzrokiem, a on wypuścił mnie z uścisku.
- Halo?
- Nareszcie. Merry, gdzie ty jesteś? Miałyśmy iść do babci na siedemnastą- zaczęła, nerwowo moja mama.
- O kurczę, zapomniałam, będę za dziesięć minut- zerknęłam na Louisa, który uniósł jedną brew. Rozłączyłam się, po czym podniosłam się z kanapy, a następnie szybkim krokiem udałam się do drzwi pokoju.
- Zaczekaj!- zatrzymał mnie Lou, gdy chwyciłam za klamkę.- Nie powiesz mi, gdzie idziesz?
- Muszę wracać do domu- odparłam szybko.
- Ale czemu?- drążył chłopak.
- Odwieziesz mnie, czy mam iść na przystanek?- zapanowała grobowa cisza.- Hallo Louis!
- Dobra, zawiozę cię- odpowiedział w końcu. Wiedziałam, że ma prawo jazdy, bo zdążył mi się tym pochwalić, podczas naszej wspólnej rozmowy, którą odbyliśmy parę minut temu.
- Pa chłopaki- rzuciłam na pożegnanie, wychodząc z ich domu.
Całe szczęście pięć minut później zatrzymaliśmy się pod moim domem. O dziwo chłopcy nie mieszkali daleko.
- Dzięki Lou, jesteś wielki- dałam mu buziaka w policzek, po czym zwinnie wyślizgnęłam się z samochodu.
- Gdzie ty byłaś tyle czasu?- spytała mama, kiedy spostrzegła, że weszłam do domu.
- U znajomych. Przepraszam, ale zupełnie zapomniałam o tej wizycie u babci.
Następnego dnia w szkole, nigdzie nie mogłam znaleźć, żadnego z chłopaków. Początkowo myślałam, że może nagrywają oni jakieś piosenki na nową płytę, albo mają wywiad w znanej telewizji, czy coś w tym rodzaju. Jednak po matematyce, podsłuchałam rozmowę dziewczyn z mojej klasy.
- Słyszałaś o tym wypadku?- zapytała blondynka, swoją rudą przyjaciółkę.
- No, pewnie, cała Anglia o niej mówi- odpowiedziała ta druga, po czym odeszły.
Jak to cała Anglia, ja nic nie wiem. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do Louisa. Ale nikt nie odpowiadał, więc zadzwoniłam do kolejnego na liście moich kontaktów Nialla. Po długim czasie wreszcie ktoś odebrał.
- Niall, nie chce z nikim teraz rozmawiać, tak samo jak każdy z nas- usłyszałam głos Harrego.
- Harry, to ja Merry, proszę nie rozłączaj się. Co się stało, czemu nie ma was w szkole?
- Szpital w centrum- tylko to usłyszałam, a gdy Harry kończył mówić, ja wybiegałam już ze szkoły, nie zwracając uwagi na ludzi, czy auta.
__________________________________________________________________
Chcę powiedzieć skoro nikomu nie chce się komentować, a przypominam, że mogą to robić wszyscy to chociaż było by mi miło gdybyście wybrali jakąś reakcję, która znajduję się po każdym postem. :)
Ogólnie myślałam, nad tym żeby skończyć pisanie tego bloga, ale nie wiem jeszcze, jak postąpię xD <3 <3
Zabrałam swoją torebkę i wolnym krokiem opuściłam salę numer 7. Kiedy Lou zauważył mnie na korytarzu, od razu do mnie podbiegł i z całych sił przytulił do siebie.
- Co ci odbiło?!- mówił to tak, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Nie podobał mi się tamten film- odpowiedziałam, a do swojej wypowiedzi dodałam słodki, niewinny uśmieszek.
- Przestań sobie żartować. Czemu to zrobiłaś- wypuścił mnie z uścisku, a jego dłonie spoczęły na moich ramionach, a jego wzrok uważnie wbił się w moje oczy.
- Nienawidzę, gdy ktoś mnie wkręca, chciałam się po prostu zemścić i tyle- przerwałam na chwilę.- Przepraszam- dodałam po chwili już bez uśmiechu, a z poważną miną.
- Dobra już. Ale nie rób tego nigdy więcej! A i wiedz, że już nigdy nie puszczę cię samej do łazienki, w miejscu publicznym.
- Okay, okay.
- No to na czym byłaś?- Lou zmienił temat.
- Na jakiś „Małpach w kosmosie”, czy coś takiego.
- A i to było takie ciekawe, tak?- zapytał Louis, delikatnie się uśmiechając.
- No tak. Wracamy do domu? Muszę przyznać, że to dziwnie wygląda jak tak stoimy, na samym środku korytarza- oboje, jednocześnie się zaśmialiśmy, po czym udaliśmy się do czarnej furgonetki, tej samej, która wczoraj stała przed moim domem. O dziwo w samochodzie siedzieli: Harry, Liam, Zayn i Niall.
- Ale żeś nam numer wywinęła- powiedział Zayn na mój widok.
- Należało wam się- odparłam, zajmując miejsce między Liamem, a Louisem.- A tak na poważnie, co wy tutaj robicie i to wszyscy?- zapytałam po chwili namysłu.
- No, bo wiesz Louis zrobił taką akcję ratowniczą, że musieliśmy tutaj przyjechać.- wytłumaczył Niall, ale jakoś średnio go zrozumiałam.
- To gdzie chcesz jechać?- dodał Liam, uważnie się we mnie wpatrując.
- Do domu, a gdzie? Już dawno powinnam w nim być i jeść obiad- na samą myśl o jedzeniu, zaburczało mi w brzuchu.
- Niall, daj jej coś do jedzeni!- w tym momencie, blondyn otworzył swoją torbę.
- Okay, to co chcesz? Żelki, czipsy, babeczki, czekoladę, parówki, wafle ryżowe, kabanosy...- Niall zaczął wyciągać wszystkie te produkty, a ja z podziwem wpatrywałam się w niego.- A ten, no, bo żelek ci nie dam, więc musisz wybrać coś innego- dodał, po czym schował dwie paczki misiowatych żelek do kieszeni kurtki.
Auto ruszyło, a ja zabrałam się za jedzenie wafli ryżowych, bo na koniec tylko to mi zostało, ponieważ resztę rzeczy Niall, wpakował do swojej ciemnej, skórzanej torby. Po kilkunastu minutach, samochód się zatrzymał, a siedzący z brzegu Lou otworzył tylne drzwi.
- Ej to nie jest mój dom. Gdzie ja do cholery jestem?- spytałam, obracając się wkoło, lokalizując okolicę, w której w danym momencie się znajdowałam.
- Jak to gdzie? W domu- odpowiedział, Harry uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Jeszcze pamiętam, jak wygląda mój dom!
- Dobra, nie marudź tylko chodź- powiedział Zayn, łapiąc mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę budynku, jednak jakoś udało mi się mu wyrwać.
- Nigdzie nie pójdę- pożałowałam tych słów, bo mulat obszedł mnie od tyłu, po czym wziął na ręce i wniósł do domu.
Mimo że chłopaki są gwiazdami, dom mieli urządzony naprawdę skromny i zarazem odrobinę zaniedbany. Cały ich mieszkanko, było bardzo podobne do mojego pokoju. Chodzi mi o to, że był w taki sam sposób zagracony.
- Chcesz coś do jedzenia?- spytał Niall.
- To wy gotujecie?- zdziwiłam się.
- No coś ty!- zaprzeczyli wszyscy, prawie że jednocześnie, a blondyn wyjął z kieszeni telefon, odszukał jakiś numer i przyłożył komórkę do ucha.
- Siema, dla mnie dwa razy udka kurczaka ze wszystkim, dwie pizze z podwójną szynką, raz szaszłyk wieprzowy i raz drobiowy, oba z frytkami, a co dla was chłopaki- zaśmiał się głośno.- Nie no żart, jestem na diecie, więc tym razem zamawiam mniej- wytłumaczył.- Merry, a co dla Ciebie?- nie odpowiedziałam nic- i jeszcze nuggetsy z frytkami- zakończył rozmowę, krótkim na razie.
- Lubisz nuggetsy?- spojrzał na mnie.
- Hmm, bo ja tak właściwie, no ten jestem wegetarianką- sztucznie się do nich uśmiechnęłam, odkrywając przy tym zęby.
- Mogłaś mówić szybciej- skomentował Harry.- W lodówce są budynie, jak chcesz to się poczęstuj.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo Louis chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Ledwo nadążałam za jego tempem, a ostatecznie znalazłam się w czyjejś sypialni, nawet wiedziałam w czyjej, bo wiadomo, że chłopak nie zabrałby mnie do pokoju, któregoś ze swoich kolegów, a tak ogólnie na drzwiach była kartka z napisem, szef szefów-Louis Tomlinson.
- Lou, mam się bać?
- Nie, nie. Ja chciałem tylko z tobą porozmawiać, a w salonie mam za dużą konkurencję- odparł chłopak.
- A o czym chcesz rozmawiać?
- O wszystkim.
Tak się i stało, rozmawialiśmy. O rzeczach śmiesznych, banalnych oraz o tych smutniejszych i poważniejszych. Muszę przyznać, że było bardzo miło, w ogólne jak byłam w jego towarzystwie zapominałam o wszystkim dookoła. Kiedy Louis poruszył temat mojego taty, z oczy popłynęły mi łzy. Na tą reakcję, chłopak przysunął się bliżej mnie, otarł wierzchem dłoni moje łzy i mocno mnie do siebie przytulił. Wtulona w jego ciepły tors czułam się cudownie, jednak tą niesamowitą chwilę przerwał wibrujący telefon, który znajdował się w mojej kieszeni. Początkowo zignorowałam moją komórkę, ale ktoś ie dawał za wygraną.
- Przepraszam, ale muszę odebrać- spojrzałam na Louisa przepraszającym wzrokiem, a on wypuścił mnie z uścisku.
- Halo?
- Nareszcie. Merry, gdzie ty jesteś? Miałyśmy iść do babci na siedemnastą- zaczęła, nerwowo moja mama.
- O kurczę, zapomniałam, będę za dziesięć minut- zerknęłam na Louisa, który uniósł jedną brew. Rozłączyłam się, po czym podniosłam się z kanapy, a następnie szybkim krokiem udałam się do drzwi pokoju.
- Zaczekaj!- zatrzymał mnie Lou, gdy chwyciłam za klamkę.- Nie powiesz mi, gdzie idziesz?
- Muszę wracać do domu- odparłam szybko.
- Ale czemu?- drążył chłopak.
- Odwieziesz mnie, czy mam iść na przystanek?- zapanowała grobowa cisza.- Hallo Louis!
- Dobra, zawiozę cię- odpowiedział w końcu. Wiedziałam, że ma prawo jazdy, bo zdążył mi się tym pochwalić, podczas naszej wspólnej rozmowy, którą odbyliśmy parę minut temu.
- Pa chłopaki- rzuciłam na pożegnanie, wychodząc z ich domu.
Całe szczęście pięć minut później zatrzymaliśmy się pod moim domem. O dziwo chłopcy nie mieszkali daleko.
- Dzięki Lou, jesteś wielki- dałam mu buziaka w policzek, po czym zwinnie wyślizgnęłam się z samochodu.
- Gdzie ty byłaś tyle czasu?- spytała mama, kiedy spostrzegła, że weszłam do domu.
- U znajomych. Przepraszam, ale zupełnie zapomniałam o tej wizycie u babci.
Następnego dnia w szkole, nigdzie nie mogłam znaleźć, żadnego z chłopaków. Początkowo myślałam, że może nagrywają oni jakieś piosenki na nową płytę, albo mają wywiad w znanej telewizji, czy coś w tym rodzaju. Jednak po matematyce, podsłuchałam rozmowę dziewczyn z mojej klasy.
- Słyszałaś o tym wypadku?- zapytała blondynka, swoją rudą przyjaciółkę.
- No, pewnie, cała Anglia o niej mówi- odpowiedziała ta druga, po czym odeszły.
Jak to cała Anglia, ja nic nie wiem. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do Louisa. Ale nikt nie odpowiadał, więc zadzwoniłam do kolejnego na liście moich kontaktów Nialla. Po długim czasie wreszcie ktoś odebrał.
- Niall, nie chce z nikim teraz rozmawiać, tak samo jak każdy z nas- usłyszałam głos Harrego.
- Harry, to ja Merry, proszę nie rozłączaj się. Co się stało, czemu nie ma was w szkole?
- Szpital w centrum- tylko to usłyszałam, a gdy Harry kończył mówić, ja wybiegałam już ze szkoły, nie zwracając uwagi na ludzi, czy auta.
__________________________________________________________________
Chcę powiedzieć skoro nikomu nie chce się komentować, a przypominam, że mogą to robić wszyscy to chociaż było by mi miło gdybyście wybrali jakąś reakcję, która znajduję się po każdym postem. :)
Ogólnie myślałam, nad tym żeby skończyć pisanie tego bloga, ale nie wiem jeszcze, jak postąpię xD <3 <3
KOCHAM TO!
OdpowiedzUsuńpisz dalej.;) czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBoże! Kobieto oddaj mi swój talent!
OdpowiedzUsuńUbóstwiam już tego bloga! Z WIELKĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam następny :) i zapraszam do mnie : http://wszystko-w-kolorach-teczy-z-1d.blogspot.com/
Kochana dziękuję, chociaż nie uważam, żebym miała jakiś talent :)
OdpowiedzUsuń