czwartek, 25 października 2012
Rozdział 40
Kiedy leżałam już w łóżku, nie mogłam zasnąć, przez jakieś dwie godziny obracałam się z boku na bok, bez żadnego pozytywnego rezultatu. Około godziny trzeciej w nocy zeszłam do kuchni , gdzie zrobiłam sobie ciepłe kakao. Myślałam, że może to mi choć trochę pomoże z moją dzisiejszą bezsennością, jednak się myliłam.
- Hej kochanie, czemu nie śpisz?- spytał szeptem Lou, który się przebudził, gdy wróciłam z łazienki.
- Nie mogę zasnąć- odparłam cicho i ponownie wgramoliłam się do ciepłego łóżka.
- Może powinnaś się przejść?
- Już to zrobiłam, odwiedziłam dwa razy toaletę i raz kuchnię- odpowiedziałam.
- Bardziej chodziło mi o przechadzkę na świeżym powietrzu- w ciemności dostrzegłam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie chcę sama się szwędać po mieście w nocy.
- Pójdę z tobą- powiedział, po czym wygramolił się z łóżka, a ja po kilku sekundach zrobiłam to samo.
Oboje wciągnęliśmy na swoje piżamy, luźne dresy, a następnie wyszliśmy na dwór. Lou objął mnie w talii i spokojnym krokiem ruszyliśmy przed siebie.
- Obiecasz mi coś?- zaczęłam, mijając kolejny dom sąsiadów.
- Pewnie, że tak. O co chodzi?
- No, bo wiesz w Ameryce jest więcej dziewczyn niż w Anglii i za pewne ładniejszych i seksowniejszych…-nie zdążyłam dokończyć.
- Głuptasku, nie zdradzę cię nigdy i z nikim- odpowiedział, mocniej mnie do siebie przytulając.
- Ale obiecaj- odparłam cicho, gdy usiedliśmy na ławce.
- Obiecuję- odpowiedział, całując mnie w czoło.
- Wracamy?- spytałam, kiedy w końcu zrobiłam się senna i jednocześnie zaczęła się u mnie natarczywa faza ziewania. Równocześnie podnieśliśmy się z drewnianej ławki i wtuleni w siebie wróciliśmy do domu, gdzie kiedy położyłam się do łóżka już bez problemu zasnęłam.
- Kochanie, wstajesz?- szepnął mi do ucha Lou, a ja z niechęcią otworzyłam zaspane oczy i ujrzałam pochylonego nad moją twarzą, uśmiechniętego i ubranego chłopaka.
- Która godzina?- spytałam, zachrypniętym głosem.
- Piętnaście po ósmej.
- Co!? Kurde, miałeś mnie obudzić pół godziny temu. Przecież ja się nie zdążę wyszykować- zaczęłam panikować i szybko wyskoczyłam spod kołdry i zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu odpowiednich ubrań.
- Spokojnie, zdążymy- uspokoił mnie Louis.
- Misiu, może ty zdążysz, ale ja jeszcze jestem w piżamie- odpowiedziałam, wychodząc z pokoju i udałam się wprost do łazienki.
Na lotnisko zawoził nas Paul. Przez całą drogę, siedziałam wtulona w Louisa, chciałam się nim jeszcze troszkę nacieszyć. Taki zapas czułości na dwa tygodnie.
- Jesteśmy- odparł Paul, po czym zatrzymał samochód, a chłopcy szybko z niego wysiedli.
Na lotnisku było pełno fanek, które gdy tylko ujrzały chłopaków i mnie z nimi, podbiegły do nas w mgnieniu oka i zaczęły wrzeszczeć. Ja chwyciłam mocniej dłoń Lou, żeby mi się nie wyślizgnął i żeby chłopak nie zaczął podpisywać autografów. Zachowywałam się strasznie samolubnie, ale to były ostatnie nasz minuty, przynajmniej na jakiś czas.
- Samolot do Miami odlatuje za piętnaście minut, prosimy pasażerów o udawanie się do rękawów- usłyszeliśmy głos kobiety, wydobywający się z głośników. Czemu ten czas tak szybko leci? Nie wytrzymałam i uwolniłam z oczu kilka łez.
- Słonko, nie rozklejaj mi tu się- odrzekł Lou, przytulając mnie do siebie i czule pocałował moje usta, co spowodowało, że wybuchłam jeszcze większym płaczem.
- Louis, musimy iść- przerwał nam Liam, a mój chłopak jeszcze raz, tym razem delikatniej cmoknął moje wargi i ruszył za Liamem.
- Louis!- krzyknęłam nie zwracając uwagi na innych ludzi, a gdy Louis się odwrócił, omentalnie do niego podbiegłam i namiętnie go pocałowałam. W tle słyszałam tylko Awww, które wydobyło się z ust fanek jak przypuszczałam.- Kocham cię- szepnęłam, gdy nasze twarze oddalił się od siebie o kilka centymetrów.
- Też cię kocham- uśmiechnął się do mnie, po czym jeszcze raz mnie przytulił i zniknął gdzieś w wąskim korytarzu.
_________________-___
Wiecie co krótki rozdział równa się DŁUGIE KOMENTARZE. To co kto będzie tak miły i zostawi po sobie długi ślad :) komentarzykować człowieczki :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ryczę tu przez Ciebie... Dlaczego Lou musiał wyjechać ?! ;c Ale czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! A no i tak wgl, to jest moje ulubione opowiadanie.. Świetnie piszesz ♥ Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńjeeeej jak tu słodko *____* super rozdział!
OdpowiedzUsuńale niech oni szybko z tych wakacji wracają ;D
yyyy YYYYYY>.... - TO dźwięk płaczu xd :)
OdpowiedzUsuńrozdził very romantico !!!! :) pozdr
jaaaaki słodkiiii!!!!!!!!! awwwwwwww <3 *_* jestem ciekawa co się wydarzy w ameryce :)) to jest takie świetne opowiadanie że ja nim żyje siedze sobie na lekcji i myśle ciekawe co się teraz dzieje w opowiadaniu :) nie mogę albo jak sobie przypomnie jakiś śmieszny moment hahahah wiem że jestem chora ale tak już jest :D Kocham tooooo oooopooooooowwwwwwiiiiiiiiiaaaaddddddaaaaaaaannnnnnnnniiiiiiiiieeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!! <3 :*****
OdpowiedzUsuńsuper słodziutki rozdział.... Fajnie że już go wstawiłaś wczoraj... Myślałam ze oszaleje jak nie mogłam wczoraj wejść na laptopa!!!! dzisiaj pierwsza rzecz to google i twoj blog no może nie pierwsza bo najpierw to fb :) ale kit czytam opowiadanie iiiiiiiii Uuuuu... jak milutko !!!!
OdpowiedzUsuńczekam następny...:)
kocham to !!! romantycznie!! :)
OdpowiedzUsuńw ogóle to mnie ciekawi dlaczego masz tu tak mało komentarzy... niedawno tzn we wrześniu było ich aż 20 a teraz to 5 6 albo 7 to już sukces...
OdpowiedzUsuńLudzie dlaczego wy nie komentujecie!!!! zróbcie to dla tej Natalii która pisze tego bloga !!! tyle tu wypisuje że uwielbia jak tu sie coś po sobie zostawi.. Pisze na fb rózne rzeczy a tam ani lubię to ani nic tutaj też pusto MASAKRA !!! ZLITUJCIE SIE NOO... dzieki komentarzom moze bd wiecej rozdziałow :)